poniedziałek, 10 lipca 2017

BURNING SHADOWS - Truth in Legend (2017)

Jak ten czas leci. Burning Shadows istnieje już od 17 lat i w tym roku wydali swój trzeci album zatytułowany "Truth in Legend". Płyta oddaje to co najlepsze w amerykańskim heavy/power metalu. Nie brakuje mocnych riffów, przybrudzonego brzmienia, odrobiny brudu i toporności. Jest gdzieś w tym wszystkim miejsce dla elementów Jag Panzer, Iced earth czy Manowar. Panowie wiedzą jak połączyć epicki charakter, z mroczniejszym klimatem i jak poruszać tematykę mitologii czy nawet opowieści Lovecrafta. To ich na pewno wyróżnia, a najnowsze dzieło potwierdza, że Burning Shadows jest zespołem, którego nie sposób pomylić.

Nowy album jest bez wątpienia bardzo dojrzały i uwypukla patenty znane z poprzednich wydawnictw. Zespół nie ucieka w eksperymenty i stara się ulepszyć jeszcze bardziej swoją formułą.  Sam album jest urozmaicony i znajdziemy tutaj różnego rodzaju kawałki. Od szybkich, po bardziej zadziorne czy epickie. Tom davy spisuje się w roli wokalisty i świetnie współgra jego głos z warstwą instrumentalną. Słychać nawiązania do klasycznych albumów z kręgu amerykańskiego power metalu, a to już dobrze świadczy o "Truth in legend".  Płytę otwiera "Day of Darkness" czyli bardzo mroczny i urozmaicony kawałek, w którym sporo się dzieje. Rycerski charakter sprawia, że kawałek wyróżnia się i napawa optymizmem jeśli chodzi o pozostałą część materiału. "Southwind" jest bardziej melodyjny i bardziej drapieżny. Fani heavy metalu spod znaku Manowar czy Crystal Viper będą zadowoleni. W amerykańskim power metalu przewija się często thrash metal i brudny heavy metal i to słychać w energicznym "Sworn in Victory". Bardzo dobrze wypada cięższy i bardziej stonowany "From The Stars". Tytułowy "Truth in Legend" to już epicki, marszowy 7 minutowy kolos, który przemyca mroczniejszy klimat i nieco rycerski wydźwięk. Utwór imponuje złożonymi partiami gitarowymi i dynamiką. Spokojniejszy "The blessed" pełni rolę ballady. Utwór zachwyca romantycznym klimatem. Całość zamyka epicki kolos "Deathstone Rider" , w którym dzieje się sporo, a zespół bawi się różnymi motywami i melodiami. Prawdziwa perełka i apogeum tego zacnego albumu.

5 lat czekania na nowy album Burning Shadows, ale warto było, bo album jest dojrzały, dopracowany i napchany ciekawymi kompozycjami. Znajdziemy tutaj wszystko co najważniejsze w amerykańskim heavy/power metalu. Pozycja godna uwagi dla fanów gatunku.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz