Antoni Vivaldi to znaczący kompozytor muzyki poważnej i nawet jeśli ktoś nie jest fanem tego typu muzyki, to na pewno słyszał kultowy utwór " 4 pory roku". Piękna i ponadczasowa kompozycja, która potrafi przenieść słuchacza do świata magii i wciągnąć bez opamiętania. Niezwykła złożoność melodii i emocje, a wszystko żeby oczarować słuchacza. Co ma Vivaldi do muzyki Wintersun? Dobre pytanie.
Wintersun to zespół, który w zasadzie nie trzeba nikomu przedstawiać, to zespół, który już zapracował na swoją markę. Dla tych co ich nie znają, warto wspomnieć że jest to kapela, która powstała w 2003 r z inicjatywy Jari Mäenpää.To on jest mózgiem zespołu i to on pełni rolę wokalisty, gitarzysty, a także odpowiada za całą orkiestrację. Jemu też zawdzięczamy to jakie utwory powstają, bo jego talent kompozytorski jest nie do podważenia. Wintersun ma na swoim koncie 3 albumy, a na najnowszy przyszło czekać fanom 5 lat. I znów Wintersun zaskakuje i nagrywa album, który się różni od poprzednich. "The forest Seasons" wzbudza kontrowersje, pokazuje zespół z nieco innej strony, nieco przeciera szlaki w nieco skostniałym melodyjnym death metalu. Nie każdego stać na taki ruch jaki wykonał fiński band. Nagrać album, który składa się z 4 kolosów to odważny ruch. Nie dość, że muzycznie Winteresun ociera się o symfoniczny metal, power metal czy melodyjny metal. To jeszcze wzbogaca swój wachlarz gatunków o progresywny metal. Mieszanka wybuchowa, ale wypada wyśmienicie. Tym odważnym krokiem zespół osiągnął zaskakujący efekt i w zasadzie nagrali swój najlepszy album.
Trzeba być albo szaleńcem albo geniuszem muzycznym by stworzyć dzieło, które składa się z 4 długich, rozbudowanych i dojrzałych kolosów. Czasami taki wybór kończy się porażką, ponieważ długie kawałki mogą przynudzać, przytłaczać formą czy nie zapadać w pamięci. Jednak kiedy dany utwór kusi dużą paletą ciekawych i intrygujących melodii. Kiedy dany utwór cechuje ostry riff, podniosłe chórki i ciekawe o ozdobniki, a klimat bierze górę to nie trzeba się bać, lecz można swobodnie oddać się dźwiękom, które nas otaczają. Co ciekawe melodyjny death metal rzadko kiedy skłania do przemyśleń, do przeżywania i chłonięcia poszczególnych smaczków. Wintersun pokazał jednak, że i melodyjny death metal może być dojrzały, piękny i klimatyczny. Każdy utwór rzeczywiście oddaje nastrój danej pory roku.
"Awaken from the dark slumber (spring)" to nie tylko otwieracz, ale właśnie przykład, że można oddać klimat wiosny i tego, że wszystko budzi się do życia. Jest spokojne wejście, budowanie napięcia i potem wkracza mocny i rytmiczny riff. Słychać mieszankę Enisferum, Nightwish czy nawet Kalmah. Wintersun jest jednak sobą, ale od razu pokazuje że w szczytowej formie. W utworze dzieje się sporo. Pierwsza część to "The Dark Slumber" i tutaj jest bardzo melodyjnie, choć band ukazuje swojej całej mocy. Jari swoim wokalem nadaje death metalowego charakteru, ale stawia przy tym na melodyjność i technikę. W okolicach 7 minuty wkracza ciekawy i melodyjny motyw, który pozwala nam złapać oddech i przeżywać naprawdę ciekawą orkiestracje i całe bogate instrumentarium. Drugi utwór to "The forest that weeps (summer)" jest bardziej mroczny, bardziej stonowany, a przynajmniej w pierwszej fazie. Tutaj zespół wtrąca elementy folk metalu i słychać to niemal przez cały utwór. Znów bardzo miłe dla ucha są ciekawe popisy gitarowe w solowych partiach. Jest melodyjność i prawdziwy pazur Wintersun. Najostrzejszym kawałkiem na płycie jest bez wątpienia "Eternal Darkness (autumn)" . Tutaj już nie ma czasu na jakieś powolne budowanie napięcie, zespół po prostu atakuje z grubej rury. Death metal pełni tutaj znaczącą rolę i słychać, że miało być brutalnie. Nie brakuje zwolnień i urozmaiceń, dzięki czemu nie ma 14 minutowej, bezmyślnej nawalanki. Zima zazwyczaj jest ponura, chłodna i mroczna, tak więc i taki jest "Loneliness (winter)". Znów utwór bardzo bogaty w ciekawe melodie i motywy.
4 kolosy i każdy z nich jest dopracowany i zawiera sporo intrygujących elementów. Jest coś z progresywnego metalu, symfonicznego metalu i oczywiście melodyjnego death metalu.Winteresun pokazał klasę i że ma jaja by nagrać odważny album składający się tylko z 4 kawałków. Najlepsze jest to, że płyta jest po prostu piękna muzyczne i pobudza do przeżywania i wchłaniania niepowtarzalnego klimatu. To trzeba po prostu posłuchać.
Ocena:9.5/10
Wintersun to zespół, który w zasadzie nie trzeba nikomu przedstawiać, to zespół, który już zapracował na swoją markę. Dla tych co ich nie znają, warto wspomnieć że jest to kapela, która powstała w 2003 r z inicjatywy Jari Mäenpää.To on jest mózgiem zespołu i to on pełni rolę wokalisty, gitarzysty, a także odpowiada za całą orkiestrację. Jemu też zawdzięczamy to jakie utwory powstają, bo jego talent kompozytorski jest nie do podważenia. Wintersun ma na swoim koncie 3 albumy, a na najnowszy przyszło czekać fanom 5 lat. I znów Wintersun zaskakuje i nagrywa album, który się różni od poprzednich. "The forest Seasons" wzbudza kontrowersje, pokazuje zespół z nieco innej strony, nieco przeciera szlaki w nieco skostniałym melodyjnym death metalu. Nie każdego stać na taki ruch jaki wykonał fiński band. Nagrać album, który składa się z 4 kolosów to odważny ruch. Nie dość, że muzycznie Winteresun ociera się o symfoniczny metal, power metal czy melodyjny metal. To jeszcze wzbogaca swój wachlarz gatunków o progresywny metal. Mieszanka wybuchowa, ale wypada wyśmienicie. Tym odważnym krokiem zespół osiągnął zaskakujący efekt i w zasadzie nagrali swój najlepszy album.
Trzeba być albo szaleńcem albo geniuszem muzycznym by stworzyć dzieło, które składa się z 4 długich, rozbudowanych i dojrzałych kolosów. Czasami taki wybór kończy się porażką, ponieważ długie kawałki mogą przynudzać, przytłaczać formą czy nie zapadać w pamięci. Jednak kiedy dany utwór kusi dużą paletą ciekawych i intrygujących melodii. Kiedy dany utwór cechuje ostry riff, podniosłe chórki i ciekawe o ozdobniki, a klimat bierze górę to nie trzeba się bać, lecz można swobodnie oddać się dźwiękom, które nas otaczają. Co ciekawe melodyjny death metal rzadko kiedy skłania do przemyśleń, do przeżywania i chłonięcia poszczególnych smaczków. Wintersun pokazał jednak, że i melodyjny death metal może być dojrzały, piękny i klimatyczny. Każdy utwór rzeczywiście oddaje nastrój danej pory roku.
"Awaken from the dark slumber (spring)" to nie tylko otwieracz, ale właśnie przykład, że można oddać klimat wiosny i tego, że wszystko budzi się do życia. Jest spokojne wejście, budowanie napięcia i potem wkracza mocny i rytmiczny riff. Słychać mieszankę Enisferum, Nightwish czy nawet Kalmah. Wintersun jest jednak sobą, ale od razu pokazuje że w szczytowej formie. W utworze dzieje się sporo. Pierwsza część to "The Dark Slumber" i tutaj jest bardzo melodyjnie, choć band ukazuje swojej całej mocy. Jari swoim wokalem nadaje death metalowego charakteru, ale stawia przy tym na melodyjność i technikę. W okolicach 7 minuty wkracza ciekawy i melodyjny motyw, który pozwala nam złapać oddech i przeżywać naprawdę ciekawą orkiestracje i całe bogate instrumentarium. Drugi utwór to "The forest that weeps (summer)" jest bardziej mroczny, bardziej stonowany, a przynajmniej w pierwszej fazie. Tutaj zespół wtrąca elementy folk metalu i słychać to niemal przez cały utwór. Znów bardzo miłe dla ucha są ciekawe popisy gitarowe w solowych partiach. Jest melodyjność i prawdziwy pazur Wintersun. Najostrzejszym kawałkiem na płycie jest bez wątpienia "Eternal Darkness (autumn)" . Tutaj już nie ma czasu na jakieś powolne budowanie napięcie, zespół po prostu atakuje z grubej rury. Death metal pełni tutaj znaczącą rolę i słychać, że miało być brutalnie. Nie brakuje zwolnień i urozmaiceń, dzięki czemu nie ma 14 minutowej, bezmyślnej nawalanki. Zima zazwyczaj jest ponura, chłodna i mroczna, tak więc i taki jest "Loneliness (winter)". Znów utwór bardzo bogaty w ciekawe melodie i motywy.
4 kolosy i każdy z nich jest dopracowany i zawiera sporo intrygujących elementów. Jest coś z progresywnego metalu, symfonicznego metalu i oczywiście melodyjnego death metalu.Winteresun pokazał klasę i że ma jaja by nagrać odważny album składający się tylko z 4 kawałków. Najlepsze jest to, że płyta jest po prostu piękna muzyczne i pobudza do przeżywania i wchłaniania niepowtarzalnego klimatu. To trzeba po prostu posłuchać.
Ocena:9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz