niedziela, 23 listopada 2025

BLIZZEN - Metalectric (2025)


 

Niemiecki Blizzen ma już na koncie dwa udane albumy i dziś jest nazwą doskonale rozpoznawalną wśród fanów NWOTHM. Każdy, kto lubi mieszankę heavy i speed metalu z wyraźnym klimatem lat 80., szybko przekona się do stylu oraz jakości Blizzen. Dotychczasowe wydawnictwa trzymały bardzo wysoki poziom i dostarczały mnóstwo frajdy. Zespół czerpie pełnymi garściami z takich formacji jak Vulture, Stallion, Skull Fist, Judas Priest czy Accept, stawiając na klasyczne, sprawdzone rozwiązania.


21 listopada ukazał się trzeci studyjny album zatytułowany „MetElectric”, który pokazuje, że grupa wciąż trzyma formę i nie zapomniała, jak tworzyć zadziorny, przebojowy materiał.


To prawda, że zespołów grających w podobnym stylu jest wiele, jednak niemiecka szkoła grania i umiejętność konstruowania wciągających kompozycji sprawiają, że Blizzen potrafi na dłużej zapaść w pamięć. O oryginalność trudno — nie ma tu niczego przełomowego ani nadzwyczajnego — ale kapela świetnie wykorzystuje swoje atuty. Stawia na prostotę i skuteczne motywy, bez zbędnych eksperymentów, za to z dużą dawką dobrej zabawy. Klimat lat 80. czuć nie tylko w samych utworach, lecz także w brzmieniu i efektownej, stylistycznej okładce.


Album zawiera 10 kompozycji kontynuujących kierunek obrany na dwóch poprzednich płytach. Otwierający całość „Into the Abyss” to rozpędzona speedmetalowa petarda, która idealnie oddaje esencję Blizzen. Już tu swoje umiejętności prezentuje charyzmatyczny wokalista Daniel Steckenmesser — zdecydowanie właściwy człowiek na właściwym miejscu. Przebojowy „Witch Hammer” podkreśla z kolei rolę gitarowego duetu Kiefer/Heindi. Od pierwszych sekund słychać, że panowie z pasją odtwarzają ducha lat 80., serwując piękne solówki i świetnie zgraną współpracę dwóch gitar. Melodyjny „Nightstalker” przynosi odrobinę hardrockowej nuty i mroczniejszego klimatu. Rockowa ballada „From Sadness to Anger” wypada solidnie, choć zabrakło jej większej siły rażenia i zapadającego w pamięć refrenu. Dużo ciekawsze wrażenie robi przystępny, energetyczny „No More Room in Hell”, w którym wyraźnie słychać wpływy Iron Maiden i Judas Priest.


Mocniejszy riff napędza „Reign of Faith”, kolejny ukłon w stronę klasyki z lat 80. Hardrockowy „Iron Rain” również potrafi wpaść w ucho, choć nie oferuje nic szczególnie zaskakującego. Na finał dostajemy żywiołowy „Massive Attack”, powrót do typowo speedmetalowej motoryki — kapitalne, pełne energii zwieńczenie albumu.


Blizzen pozostaje wierny sobie i nadal dostarcza solidny heavy/speed metal, który daje masę radości. To kolejna udana laurka wystawiona heavy metalowi lat 80. — płyta, której zdecydowanie warto posłuchać, bo zabawa jest przednia. Brawo Blizzen! Świetna robota.


Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz