To już 15 lat działalności amerykańskiego Kill Ritual. Zespół porusza się głównie w stylistyce heavy/power metalu z domieszką thrashu. Ma na swoim koncie siedem albumów studyjnych, a najnowszy krążek "In My Head" ukazał się 21 listopada. Grupa wciąż potrafi dostarczyć solidny materiał.
Kill Ritual to w dużej mierze Steven D. Rice, odpowiedzialny za partie gitarowe, basowe oraz syntezatory. To on napędza projekt, nadając mu charakter i wyznaczając kierunek muzyczny. W twórczości zespołu wyraźnie słychać inspiracje Metal Church czy Vicious Rumors. Wszystko jest zagrane z pomysłem i odpowiednim wyczuciem. Brakuje jednak pewnej świeżości i przebojowości. Album jest przyjemny w odsłuchu, ale nie porywa. Wokalne partie wykonuje frontman kryjący się pod pseudonimem Judas. Jego głos wyróżnia się zadziornością i agresją, dobrze współgrając z całością i nadając jej właściwy charakter. Choć zdarzają się pewne niedociągnięcia, łatwo się do nich przyzwyczaić.
Płyta trwa 49 minut i zespół stara się dbać o to, by nie wiało nudą. Na początek dostajemy energiczny „In My Head”, który dobrze oddaje styl grupy — jest melodyjnie, a mocny riff robi świetne wrażenie. To jeden z najciekawszych fragmentów albumu i aż chciałoby się więcej takich utworów. „Shadow on Your Grave” jest bardziej melodyjny i momentami przywodzi na myśl dokonania Death Dealer. Słucha się tego naprawdę dobrze, choć trudno uciec od wrażenia pewnej wtórności. Świetnie wypada również energiczny i przebojowy „Fall to Fly”, chwilami przypominający Brainstorm czy Primal Fear. W podobnej konwencji utrzymano rozpędzony „More Than Pain” — to solidna porcja heavy/power metalu, choć znów bez elementu zaskoczenia. Zadziorny „Firebird” też prezentuje się nieźle, choć zbudowano go z podobnych schematów. Na finał dostajemy nieco bardziej rozbudowany „Our Elegant Weapon”. To również poprawny, solidny numer, który jednak mógłby zyskać więcej dopracowania. Ograna formuła i brak świeżych pomysłów sprawiają, że trudno o większe emocje.
Kill Ritual nagrał kolejny album, który niestety pozostaje przede wszystkim rzemieślniczym materiałem z kilkoma interesującymi momentami. Płyta jest solidna, lecz to wciąż za mało, by wyróżnić się na tle konkurencji. Szkoda, bo stylistyka, w której porusza się zespół, zdecydowanie zasługuje na więcej uwagi i uznania. Dla mnie to zmarnowany potencjał.
Ocena: 6/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz