Jedną
z tych kapel thrash metalowych, która nie jest doceniania to
bez wątpienia brytyjski Anihilated. Mają na swoim koncie 5 płyt i
choć działają po dzień dzisiejszy po powrocie w roku 2008 to i
tak nie mogą się cieszyć taką sławą jak Slayer czy Anthrax. Ta
kapela gra ostry, surowy thrash metal o technicznym charakterze, choć
ich początki wiązały się bardziej z punk rockiem. Zmiana
stylistyki wyszła im na dobre. Złoty okres grupy w sumie przypada
na lata 80 i jednym z moich ulubionych albumów jest debiut
„Created in Hate”. Okładka taka dość mroczna od razu daje
sygnał czego można się spodziewać. Mamy ostry, surowy thrash
metal, który przypomina mi debiut Kreator. Podobny ładunek
emocjonalny, podobny charakter kompozycji. Do tego Simon Cobb, który
brzmi jak Mike Petrozza. Stawia on na agresję i brutalność, co
przedkłada się na dostępność owej muzyki. Nie do każdego może
trafić zawartość. Album otwiera „Chase the dragon”
i choć utwór trwa 4 minuty to i tak sporo się tutaj dzieje.
Ciekawe przejścia, złożony i zadziorny riff i duża dawka
melodyjności. Mocne wejście, które jest wymagane przy tego
typu płytach. Jeszcze lepiej prezentuje się „Slaughter”,
w którym jest więcej techniki i pomysłowości ze strony
muzyków. „Power is the path” to już
prawdziwa jazda bez trzymanki i tutaj słychać te nawiązania do
Kreator. Sporo urozmaicenia i ciekawych motywów przewija się
w „Nightmare”. Końcówka płyty jest również
interesująca bo pojawia się petarda „Seventh Vial”,
który zaczyna się od klimatycznego wejścia gitar
akustycznych. Na koniec mamy kolejny killer, czyli „Final
Dawn”. Nie ma słabych utworów, ale nie ma też
jakiegoś zaskoczenia i urozmaicenia kawałków. Momentami
można odnieść wrażenie, że leci jeden utwór. Największą
bolączką tego albumu jest nieco słabe i niedopracowane brzmienie,
które zniekształca niektóre dźwięki. Mimo minusów
jest to dobry album thrash metalowy, który można polecić
fanom wczesnego Kreator.
Ocena: 7/10
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz