poniedziałek, 30 kwietnia 2018

ROCKA ROLLAS - Celtic Kings (2018)

Rocka Rollas to jeden z najlepszych szwedzkich zespołów heavy metalowych ostatnich lat i szkoda tylko, że działał przez 9 lat. Początkowo był to projekt Ceda Forsberga, który jest multi instrumentalistą i prawdziwym muzycznym geniuszem. To on odpowiadał za komponowanie i za nagrywanie poszczególnych partii. Z czasem Rocka Rollas urósł do roli prawdziwego zespołu i z każdym albumem byli co raz to lepsi. Dyskografię w 2015 r zakończył album "Pagan Ritual", który był majstersztykiem w gatunku heavy/speed/power metalu. Ceda rozwinął się jako wokalista i gitarzysta. Pomimo wielu projektów jak Mortyr, Lector, czy Blazo stone udało mu się rozwinąć pod każdym względem Rocka Rollas. Przez długi czas to właśnie Rocka Rollas był głównym projektem Ceda, ale z czasem jednak zaczął się skupiać na innych projektach.  W 2016 r dołączył z Emilem do The Storyteller, czyli do wysokiej klasy kapeli. To był czas w którym Ced ogłosił, że to koniec Rocka Rollas. To był szok dla wszystkich fanów, zwłaszcza że była przygotowywana płyta o podniosłym tytule "Celtic Kings". Był znany utwór "Riding Wild", który przypominał najlepsze lata Running Wild. W tamtym czasie również była znana okładka nadchodzącego dzieła Rocka Rollas, jednak koniec zespołu wszystko pokrzyżował. Dopiero w roku 2017 wrócił temat płyty "Celtic Kings" i choć Rocka Rollas to zamknięty rozdział, to udało się zebrać siły i zespół by wybrać się w tą pożegnalną podróż i wydać album, który jest w stanie namieszać na rynku muzycznym.

"Road of Destruction" i "Pagan Ritual" to płyty dopracowane i w zasadzie perfekcyjne. Mają w sobie sporo energii, mocnych riffów i chwytliwych przebojów. To encyklopedyczny przykład jak grać na wysokim poziomie heavy/speed/power metal. Ced pokazał nie raz, że jest geniuszem i perfekcjonistą pod każdym względem. Pracę nad "Celtic Kings" trwały sporo, zwłaszcza jeśli chodzi o aspekt brzmienia. Długo Ced pracował, by dojść do zadowalającego efektu.  Ciężka praca opłaciła się, bo w efekcie dostajemy prawdziwe dzieło, które śmiało można wpisać do historii heavy/speed/power metalu. To jest płyta, która można wstawić obok wielkich dzieł, to płyta która potrafi szokować i zapaść w pamięci. Przede wszystkim to album pełen ciekawych motywów gitarowych, epickich refrenów, dużej liczby przebojów, a także album które ukazuje piękno tego gatunku. Jeśli "Celtic Kings" ma być zwieńczeniem Rocka Rollas i zarazem albumem pożegnalnym, to lepiej nie można było tego zrobić.

Niby jest wszystko co na  ostatnim albumie, ale słychać że album jest o kilka klas wyżej. Więcej dynamiki, więcej tutaj pazura, a zarazem epickiego charakteru. Killer goni killer i nie znajdziemy tutaj słabych punktów. Na sam start mamy energiczny "The price o Vengeance" i tutaj można poczuć moc speed/power metalu. Mocny riff, niezwykła przebojowość od razu dają się we znaki. Ced imponuje na pewno od samego początku znakomitą formą wokalną. Te wysokie rejestry są po prostu wyborne. Krótki i treściwy "From Blackened Skies" można śmiało wpakować do świata Blazon Stone. Słychać gdzieś te echa Running Wild. Utwór bardzo szybki, dynamiczny i zarazem agresywny. Dawno nie słyszałem takiej petardy."To the Gallows" to kawałek, który wyróżnia się rytmicznym i pomysłowym riffem. Niezwykle ciekawe wypada też sfera zwrotek, gdzie Ceda ma spore pole do popisu, jeśli chodzi o wokal. Podniosłe chórki idealnie się tutaj sprawdzają. Kolejnym hitem na płycie jest urozmaicony "The last day of light", gdzie słychać echa starego Helloween, Running wild, a nawet Gamma ray.Mimo skojarzeń Ced trzyma się swojego stylu i nie kopiuje bezczelnie innych. "Fallen Gods" to jeden z najmocniejszych kawałków na płycie i utwór ma w sobie echa starego Gamma Ray. Agresywny riff idealnie współgra z epickim refrenem. Ced upiększył utwór licznymi melodiami, przez co kawałek w żaden sposób nie nudzi, wręcz cały czas dostarcza sporo emocji.Jeśli chodzi o agresję i szybkość to w czołówce mieści się na pewno zadziorny "To the mountains of dead", który znów zaskakuje niezwykle ostry riffem i agresywnym wydźwiękiem. Nie ma czasu na odpoczynek, bo cały czas Ced dostarcza nam energiczne killery, które zwalają z nóg. Płytę promowały w zasadzie dwa kawałki, a mianowicie rozpędzony i niezwykle przebojowy "Knights of Valor" oraz przesiąknięty Running Wild petarda "Riding Wild". Ten ostatni kawałek nabrał nowego charakteru, więc nieco się różni od pierwotnej wersji. Na koniec mamy to na co wszyscy czekali, czyli kolos autorstwa Ceda. Tytułowy "Celtic Kings" to 13 minutowy kawałek, który śmiało można postawić obok najlepszych kolosów w dziejach heavy metalu. Słychać inspirację "Halloween"Helloween, "Rime of Ancient Mariner" Iron Maiden czy "Treasure Island" Running Wild. Kompozycja jest epicka, urozmaicona i bardzo dojrzała. Tutaj jest sporo ciekawych przejść, chwytliwych melodii i godnych uwagi popisów gitarowych. Ced dla lepszego efektu zaprosił kilku wokalistów, którzy upiększają ten kawałek. Jest Erik z Blazon Stone, Lg Person z The Storyteller,Marcus z Starblind,Kimmo z Spellwitch,Joe liszt z Hellhound,Philip Forsell z Antham, czy Mikey Steel z Stormburner. Jednym słowem cała rodzina Stormspell w jednym kawałku. Ced wygrywa tutaj naprawdę imponujące solówki i jak dla mnie jest to najlepszy utwór jaki Ced stworzył. Czysta magia i kwintesencja jego stylu. Świetne podsumowanie świetnej płyty i idealne zakończenie dla kapeli, która już nie istnieje.

"Celtic Kings" to płyta, która jest najlepszym dziełem Ceda pod szyldem Rocka Rollas i bez wątpienia jeden z najlepszych dzieł jakie stworzył. To płyta epicka, dynamiczna i bardzo przebojowa. Takiej płyty nie powstydziłby się Running Wild czy Iron Maiden. Klasa sama w sobie i przykład, że można w dzisiejszych czasach nagrać płytę genialną pod każdym względem. Szkoda tylko, że wraz z "Celtic Kings" kończy się historia Rocka Rollas. Dobre jest to, że Ced nie kończy z muzyką, bowiem jest Blazon Stone, The Storyteller czy Runelord, który w tym roku wydał świetny debiut. Śmiało można postawić ten album obok tegorocznego Judas Priest czy Axel Rudi Pella. Jednym słowem poważny kandydat do płyty roku.

Ocena: 10/10

4 komentarze:

  1. E tam, takie se 5/10, wszystko już było, a tu nawet ani jednego killera nie ma.
    Ced nagrywa płyty rzemieślnicze od paru lat. Do 30-tki się nie załapie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie słabe granie ..muza robiona na siłę . Riffy oklepane ,plastikowe wręcz. Ilość nagrywanych albumów Ceda nie idzie w parze z jakością

    OdpowiedzUsuń
  3. ...żeby tylko każdy tworzył i grał co najmniej jak Ced.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hail to Ced...ten facet to prawdziwy rapidfire!

    OdpowiedzUsuń