piątek, 1 listopada 2019

LEGENDRY - The Wizard and the tower keep (2019)

Daleko mi jeszcze do stanu wychwalania najnowszego dzieła amerykańskiej formacji Legendry. "The wizard and the tower Keep" nie powiem ma ogromny potencjał, ale w ostatecznym rozrachunku nie powala. Ta płyta ma klimat lat 80, ma to co jest wymagane przy płytach z kręgu epickiego heavy metalu. Znajdą się elementy, który przypominają o twórczości Omen, Manowar, Manilla Road czy Cirith Ungol, ale brakuje tutaj sporo do ideału.  Pamiętajmy, że to nie jest płyta która zasługuje na zniewagę.

Przede wszystkim chylę czoło przed twórcami brzmienie. Jest klimat i duch lat 80, a brzmi to autentycznie i ma to swój urok. Podobnie ma się sprawa klimatycznej i takiej rycerskiej okładki. Band napędza bez wątpienia Vadarr, czyli gitarzysta i wokalista zespołu. Sprawdza się w obu rolach i tego nie da się zaprzeczyć. Jako wokalista imponuje techniką i budowaniem rycerskiego klimatu. Ma w sobie coś takiego magicznego, co na długo zapada w pamięci. W roli gitarzysty zaskakuje ciekawymi riffami i chwytliwymi melodiami. Czasami brakuje kropki nad i, albo jakiegoś mocniejszego akcentu. Potencjał jest i to ogromny, a dla nie których nowe dzieło Legendry może być więcej warte niż dla mnie.

Płyta rozpoczyna się dość nietypowo, bo od balladowego "The bards Tale", który może i przemyca pewne rozwiązania Blind Guardian, choć tutaj słychać amerykańską manierę tworzenia ballad. Rycerski klimat daje o sobie znać w rozpędzonym "Vindicator", choć tutaj czegoś mi brakuje. Może nieco ciekawszego riffu? Tytułowy "The wizard and the tower keep" jest rozbudowany i pokazuje epicki styl tej kapeli. Znakomite odesłanie do kultowych amerykańskich kapel, które dały podwaliny pod ten gatunek.  Drugi kolos na płycie to "The lost road" i tutaj band popisuje się energią i nieco doom metalowym klimatem. Najszybszy na płycie jest "Behind the Summoners Seal" i ten kawałek to prawdziwa perełka. Bez wątpienia jest to mój faworyt.  Trochę magii i rycerskiego klimatu mamy w rozbudowanym "Earthwarriors". Znów band pokazuje, że zna się na rzeczy i potrafi stworzyć coś wyjątkowego.  Progresywne ozdobniki dodają tutaj tylko charakteru.

Jestem rozdarty.Dostaję płytę, która nie jest banalna, ma swój klimat i znakomicie oddaje to co najlepsze w epickim heavy metalu. Brakuje mi jednak wyrazistych hitów i jakiegoś mocniejszego kopa. Bywają też pewne nie dociągnięcia, ale mimo tego i tak płyta zasługuje na uwagę. Nie często się zdarza trafić na tak solidny epicki heavy metal, który sięga korzeni tego gatunku.

Ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. To całkiem ciekawy materiał!!!. Oceniłbym ją podobnie.
    Zgadzam się z recenzentem w stwierdzeniu, że płyta ma swój klimat.
    Klimat budowany przepięknymi partiami gitar z ciekawie wyeksponowanym basem.
    Natomiast daleko jej do tego czym jest "oddanie tego co najlepsze w epickim heavy metalu". :-)
    Poprzez łagodniejsze zestrojenie gitar, stosowanie "elektroniki", kapela raczej szuka swojego miejsca w uniwersum HM, niż naśladuje "zadziorność" i "szorstkość" lat 80-tych. I to jest (oprócz wspomnianego wcześniej klimatu) największą zaletą ich debiutu. Bardzo dobrze się tego słucha. Ja na pewno będę do płyty wracał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponieważ do płyty wracam, to spowodowało, że chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o kapeli, której nie znam.
    Nie mogę edytować, wiec uzupełniam sam, siebie.
    To ich trzecia płyta (żaden tam debiut) ;)

    OdpowiedzUsuń