sobota, 15 stycznia 2022
TRISTAN HARDERS TWILIGHT THEATRE - Drifting into Insanity (2022)
Jaki jest plus tej całej pandemii? Z pewnością fakt, że wielu muzyków może dokończyć swoje rozpoczęte projekty, albo dać upust solowym albumom. Powstaje znacznie więcej płyt, które pewnie w normalnych warunkach by nie ujrzały światło dzienne. Lider niemieckiego Terra Atlantica postanowił zebrać swoje niewykorzystane pomysły i upchać je w solowy album. Tristan Harder przybrał nazwę Twilight Theatre i debiutancki album o nazwie "Drifting into insanity" to płyta skierowana do maniaków melodyjnego heavy metalu, a przede wszystkim power metalu. Fani Dreamtale, Timeless Miracle czy przede wszystkim Terra Atlantica odnajdą się na tej płycie.
Ja osobiście pookładałem spore nadzieje w tej płycie. Niestety nie dostałem może płyty roku, ani jakiegoś genialnego wydawnictwa, ale trzeba przyznać, że jest do kawał solidnego grania. Jest może momentami zbyt melancholijnie, zbyt nastrojowo, zbyt romantycznie, a za mało metalowo. Jednak mimo pewnych wad, płyta ma swój charakter i może się podobać. Tristian tak naprawdę odpowiada tutaj prawie za wszystko. Odpowiada za partie wokalne, gitarowe, a także za bas, perkusję, czy partie klawiszowe. Wszystko jest przemyślane i po raz kolejny udowadnia że jest geniuszem muzycznym i to bardzo utalentowanym. Brawo za to! Płyta troszkę traci na wartości, bo bywają słabsze momenty czy brak wciągających melodii.
Na dzień dobry nastraja nas pozytywnie rozpędzony "The End", który przypomina mi nieco zapomniany Timeless Miracle i to jest atut tego kawałka. Niby jest banalnie, słodko, ale jest w tym urok. W "Open Gates" dostajemy może nieco mocniejszy riff, ale to nie przedkłada się na bezbłędność. Jest momentami nieco zbyt komercyjnie. Jest melodyjnie, jest chwytliwie, ale czasami przydałoby się więcej mocy. Słodkość "Halls of glory" nieco przytłacza i brzmi to trochę jak parodia Dreamtale. Sam pomysł może nie jest tragiczny, ale wykonanie nieco irytuje. Do grona udanych utworów trzeba zaliczyć energiczny i przebojowy "Quest into mountains of Steel". Tutaj wszystko gra tak jak powinno i nawet sam główny motyw to taki ukłon w stronę klasycznego power metalu. Gdzieś tam są echa Edguy czy Dark moor i ja to kupuję. Dużo pozytywnej energii znajdziemy również w "in the realms of memories". Coś z starego Helloween czy Edguy znajdziemy w dynamicznym i słodkim "Save me from insanity". Świetny hołd dla klasycznego europejskiego power metalu.
Na pewno warto było czekać na debiut Tristana Hardersa. Nie ma tutaj niczego nowego, aniżeli to co prezentował na Terra Atlantica. Nie ma efektu wow, ale jest sporo porządnego power metalu i na bardzo dobrym poziomie. Tristan to jednak ma smykałkę do melodyjnego i chwytliwego power metalu, który potrafi wciągnąć i zapaść w pamięci. Nie jest to może płyta bez skazy, ale zasługuję na uwagę fanów gatunku.
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz