środa, 18 września 2024

EUROPICA - Part Two (2024)


 Po 7 latach wraca projekt muzyczny pochodzący z Węgier o nazwie Europica. Debiutancki krążek "Part One" ukazał się w 2017r. Udało się zgromadzić takie nazwiska jak Fabio Lione, Ralf Sheepers, Tomek Horytnica, czy Tim Ripepr Owens. To był kawał solidnego heavy/power metalu. Druga część to kontynuacja tamtego wydawnictwa i nie wiele się tu zmienia. Podobna jakość, podobne patenty i nawet goście. "Part Two" z pewnością to krążek godny uwagi.

Warto zmienić, że w 2022r do zespołu dołączył  Barnabas Sipos jako drugi gitarzysta. Wpasował się w styl grupy. Razem z Zoltanem Backiem tworzy zgrany duet gitarowy, który opiera się na solidnych riffach, na prostej konstrukcji. Nie ma niczego odkrywczego, ale ta podróż w świat wtórności nie jest taki zły. Cały materiał dobrze się słucha od początku do końca. Troszkę brakuje jakiejś świeżości, brakuje elementu zaskoczenia i może bardziej wyrazistych przebojów. Tak więc, Europica po 7 latach nie wyciągnęła wniosków z debiutu i wad, które posiadał. Druga część powiela błędy tamtego krążka.

Okładka potrafi zapaść w pamięci i potrafi troszkę przytłoczyć tematyką. Od strony brzmienia tez płyta dopracowana i ciężko tutaj wytknąć jakieś błędy. Sam materiał to 40 minut muzyki i jest to przede wszystkim mieszanka heavy/power metalu. Płytę otwiera "Faith in the ancient Virtue" i to klimatyczny kawałek, który przykuwa uwagę za sprawą magicznego głosu Fabio. Sam utwór solidny i niczym nas nie zaskakuje.  Jednym z najjaśniejszych punktów na płycie jest klimatyczny, nieco balladowy "Strong Hand & worrying Face" i tutaj zaskakuje pozytywnie Ralf Sheepers. Po raz kolejny pokazuje, że w stonowanych, wręcz spokojnych utworach też potrafi się odnaleźć. Motyw przewodni jest uroczy i na długo zostaje w pamięci. Więcej power metalu uświadczymy w "Dry Leaf", choć to utwór oklepany w swojej formule. Ralf Sheepers daje czadu również w rozpędzonym "Friend or a Foe" i jakoś przypomniały mi się czasy Ralfa w Gamma ray. Fabio Lione czaruje w balladowym "Mans Tears", choć zabrakło tego czegoś, żeby powalić na kolana. Tomek Horytnica buduje epicki klimat i zarazem rycerski charakter i tak też jest w przypadku "Alarm", który również jest jasnym punktem płyty. Troszkę gdzieś tam echa Sabaton są. 

Jest kilka przebłysków, jest kilka chwytliwych melodii i znakomicie goście, ale zabrakło trochę pomysłów na cały materiał. Momentami jest chaotycznie i oklepana formuła nie sprzyja, ale mimo pewnych wad i niedociągnięć, to jest to wciąż album godny uwagi. Lista gości i tak zrobi swoje i nie jeden fan sięgnie po "Part Two" Erupica, by zobaczyć co tam wyprawia Ralf Sheepers czy choćby Fabio Lione.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz