piątek, 31 października 2025

ARCANE TALES - Ancestral War (2025)


 

Kto nie ma wygórowanych wymagań i ceni sobie symfoniczny power metal w klimatach Rhapsody czy Fairyland, ten może śmiało sięgnąć po włoski projekt Arcane Tales. To jednoosobowe przedsięwzięcie muzyczne tworzone przez Luigiego Seramiesorannogo, działające nieprzerwanie od 2008 roku. Czasem Arcane Tales potrafi dostarczyć naprawdę interesującego materiału — jak jest tym razem? Czy wydany 20 października album “Ancestral War” można postawić obok najlepszych płyt projektu?


Niestety, nie do końca. To po prostu kolejny album Arcane Tales, który nie wnosi nic nowego do dotychczasowej twórczości Soranno. Luigi gra swoje, pozostając wierny wypracowanemu stylowi, ale tym razem poziom nieco spadł. Otrzymujemy sprawdzone patenty i znajome brzmienia, jednak wszystko jest jakieś takie pozbawione wyrazu i polotu. Jest słodko, patetycznie i power-metalowo, ale trudno przebrnąć przez cały materiał bez znużenia. Zarówno okładka, jak i brzmienie są typowe dla tej formacji — poprawne, lecz przewidywalne.


Album trwa 43 minuty, lecz niewiele pozostaje w pamięci po jego przesłuchaniu. Trafiają się jednak przebłyski — jednym z nich jest rozpędzony i chwytliwy utwór tytułowy “Ancestral War”. Podniosły klimat i bogate aranżacje stanowią tu mocną stronę kompozycji. Następny, melodyjny i klasyczny “The Endless Wearing Fight”, przywodzi na myśl dawne dokonania Dark Moor. Z kolei “Frozen Rhapsody” zawiera echa klasycznego Rhapsody, i choć nie jest to nic szczególnego, słucha się tego całkiem przyjemnie. Niestety, im dalej w album, tym bardziej wszystko zlewa się w jedną, mało zróżnicowaną całość. Nie pomagają ani szybki “Call of Glory”, ani nastrojowy “Blood and Honor”.


Na otarcie łez otrzymujemy jednak kolosa w postaci “Between Myth and Legend”. Tu wreszcie czuć epickość, klimat fantasy i wiele ciekawych motywów gitarowych — to zdecydowanie jedna z najlepszych kompozycji na płycie.


W ogólnym rozrachunku nowy album Arcane Tales nie zachwyca i pozostawia sporo do życzenia. Brakuje w nim świeżych pomysłów oraz wyrazistej tożsamości. Całość bywa przewidywalna i niestety do bólu wtórna. Szkoda, bo potencjał wciąż jest — zabrakło jednak energii i drapieżności, które mogłyby wynieść tę muzykę ponad przeciętność. To płyta dobra do przesłuchania w tle, ale niestety niewiele z niej pozostaje w pamięci.


Ocena: 5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz