wtorek, 20 czerwca 2017

BALTIMOR - Eepos (2017)

Kiedy patrzy się na okładkę najnowszego albumu Baltimor zatytułowanego „Eepos” to na myśl przychodzą wydawnictwa black metalowe czy death metalowe. Jednak ten fiński band, który zadebiutował w 2014 r specjalizuje się w heavy/speed metalu. Co ich wyróżnia na tle innych kapel to bez wątpienia mroczniejszy klimat, a także nutka hard rocka, NWOBHM czy wreszcie stoner rocka. Trzeba przyznać, że mamy wybuchową stylistykę, która sprawdza się. „Eepos” na pewno zaskoczy nie jednego fana klasycznych dźwięków, a płyta robi spore wrażenia. Wszystko przez przemyślany i dynamiczny materiał, który potrafi oczarować przebojowością i dużą dawką melodyjności. Nie brakuje hitów i pomysłowych riffów. Charyzmatyczny wokalista i zgrani gitarzyści sprawiają, że Baltimor nie da się pomylić z innym bandem. Już pierwsze dwa kawałki tj „In Helen” i „Night time remblers” pokazują jak utalentowany jest zespół i jak ogromny na ich muzykę miały lata 70 i 80. Jest klasycznie, jest mrocznie i przebojowo. Echa hard rocka i NWOBHM można usłyszeć w rytmicznym „Marauder”. Z kolei w ostrzejszym „Hearse man” można doszukać się elementów stricte thrash metalowych czy power metalowych i jest to jeden z moich ulubionych kompozycji na płycie. Muzyka Iron Maiden też dała się we znaki Baltimor i to słychać w rozpędzonym i melodyjnym „Hell in a Cell”. Płyta jest bardzo równa, bardzo zadziorna i nie zwykle dynamiczna. Każdy utwór to prawdziwka perełka i tytułowy „eepos” potrafi urzec bojowym charakterem i epickością. „The crusher” też jest pełen speed/thrash metalowego łojenia i to robi ogromne wrażenie. Całość zamyka bardziej złożony i marszowy „Heavy metal shit”, który zabiera nas do świata Black Sabbath. Nie ma słabych punktów i właściwie każdy element jest tutaj ważny i kluczowy. Album jest wypakowany hitami, mocnymi riffami, a klasyczne patenty sprawiają, że całość jest jeszcze bardziej autentyczna. Jedna z najmilszych niespodzianek roku 2017.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz