poniedziałek, 27 maja 2019

PALADIN - Ascension (2019)

Nie raz młode kapele próbowały odświeżyć formułę power i thrash metalu. Efekt tego był różny. Raz formacje ponosiły klęskę, a czasami dochodziło do zdumiewającej mieszanki tych stylów i to jeszcze w pomysłowej formie. Co jakiś czas do chodzi do objawień takich perełek. W tym roku jedną z takich płyt, która zaskoczyła formą i pomysłowością to bez wątpienia "Ascension". To debiut młodej i głodnej sukcesu kapeli o nazwie Paladin. Na scenie amerykańskiej są od 2015 r i nie kryją swoich inspiracji takimi zespołami jak Cellador, Destroy Destroy Destroy, Kalmah, Iced Earth czy Savage Messiah. Niesamowity band, który ma swoją wizję jak powinien brzmieć power metal naszych czasów.

Jedno spojrzenie na okładkę i mamy obraz jakieś neoklasycznej kapeli, która gra słodki power metal w lekkich klimatach. Nic z tych rzeczy. Band stawia na agresję, szybkość, dynamikę, a przede wszystkim przebojowość. Młodzi muzycy wiedzą co chcą grać i w jaki sposób. Nie boją się wyzwań i mieszania gatunków. W pewnym momencie można usłyszeć jak znakomicie band miesza melodyjny death metal, power metal, melodyjny metal., czy thrash metal. Taylor Washington to lider tej kapeli, to on odpowiada za czyste partie wokalne i za partie gitarowe. Wspierają go Andy Mcgraw swoim harsh wokalem i Alex Parra w zakresie partii gitarowych. Styl i jakość wykonania imponują i nie brzmi to wcale jak dzieło żółtodziobów. Materiał jest niezwykle przebojowy i pełen ciekawych rozwiązań i można tego słuchać jednym tchem. Pięknym dopełnieniem całości jest mocne, dopieszczone i pełne energii brzmienie. Jest moc.

Płytę stanowi 11 kawałków i to prawdziwa uczta dla fanów power metalu. "Aweking" to prawdziwa petarda i słychać jak band znakomicie przemyca echa Cellador, Dragonforce czy power metal pokroju Helloween, Gamma Ray.  Dużo tutaj energii i dobrze rozplanowanych popisów gitarowych. Elementy death metalu, czy też extreme power metalu mamy w stonowanym "Divine Providance", który przemyca patenty Kalmah. Jak to świetnie brzmi i najlepsze jest to, że to dalej power metal. Dalej mamy szybki i agresywny "Carpe Diem", który znów miesza elementy power metalu i death metalu. Heavy metalowy pazur mamy w zadziornym "Call of the night", który wyróżnia się ostrym jak brzytwa riffem. Przebojowość jest tu wszędobylska. Gitarzyści dają czadu w "Black Omen" i jest to prawdziwy killer. Ostre partie gitarowe i pomysłowe melodie to atuty tego kawałka.  Na płycie roi się od szybkich utworów i dobrym tego przykładem jest "Bury The light" czy "Shoot for the sun". Band potrafi postawić na rycerski klimat, na mieszankę tradycyjnego heavy metalu i melodyjnego death metalu co słychać w "Dawn of the Rebirth" czy "Genesis", który zamyka album.

Ciężko tutaj mówić o debiucie, bo płyta jest perfekcyjna. Imponująca mieszanka power metalu i thrash metalu, z dodatkiem melodyjnego death metalu.  Jedna z ciekawszych płyt tego roku i czekam na kolejne dzieła Paladin!

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz