sobota, 4 maja 2019

SINS OF THE DAMNED - Striking the bell of death (2019)

Rok 2019 obdarowuje nas ciekawymi debiutami i muszę przyznać, że to miłe widzieć że rodzą się nowe kapele, które mają potencjał by zaistnieć na dłużej na rynku muzycznym. Pochodzący z Chile młody band o nazwie Sins of the damned właśnie wydał swój pierwszy album zatytułowany "Striking the bell of death" i jest to pozycja skierowana do fanów speed metalu rodem z lat 80. Band jasno daje do zrozumienia, że ich styl opiera się o patenty wypracowane przez Exciter, Razor czy też wczesny Kreator.

Sins of the damned działa od 2013 r i uwagę przyciąga fakt, że lider grupy jest Renzo Baeza, który udzielał się w speed metalowym Enforcer ( nie mylić z tym szwedzkim). Spełnia się w nowym bandzie i pokazuje, że idealnie radzi sobie w roli wokalisty i gitarzysty. To wszystko przedkłada się na jakość materiału i thrash metalowy feeling.  Okładka jest mroczna i kojarzy się bardziej z doom metalem czy może heavy metalem, a tutaj mamy niespodziankę. Band zadbał też o mroczne, ostre, zadziorne brzmienie, które idealnie podkreśla styl w jakim Sins of the damned się obraca. Płyta zawiera 7 kawałków dających 38 minut muzyki.

Na starcie mamy krótkie i klimatyczny "Striking the Bell of Death", który imponuje klimatem grozy i swoją konstrukcją. Dojrzałe i dopracowane intro, które zachęca by przejść do głównego dania. Heavy metalowe otwarcie "They fall and never rise again" szybko przeradza się w speed metalowej łojenie w thrash metalowej oprawie. Ostry riff, rozpędzona sekcja rytmiczna i mroczny wokal Razora sprawiają że kawałek robi spore wrażenie. Jeszcze więcej agresji band przemyca w dynamicznym "Take the weapons" czy też w bardziej urozmaiconym "The lion and the prey". Trzeba przyznać, że band bardzo dobrze radzi sobie z bardziej rozbudowaną formą, co pokazuje w energicznym "The outcast (sign of cain), który swoją motoryką przypomina mieszankę Kalmah i Running Wild. Czasy "Walls of Jericho" Helloween gdzieś słyszę w przebojowym "Victims of Hate". Prawdziwa perełka i znakomity przykład potencjału tej kapeli. Drugim długim kawałkiem na płycie jest "Death's all around You".

Sukces tej płyty tkwi po prostu w prostocie i formie podania tego speed metalu. Słychać starą szkołę grania speed metalu i band daje wyraźne sygnały na czym się wychowali. Czerpią garściami z zespołów, które kocham i szanuję i może dlatego nie jestem w pełni obiektywny. A może jednak to ich umiejętności i muzyka zawarta na płycie robią swoje i nie można się oprzeć jakości tej muzyki. Jak dla mnie jedna z ciekawszych tegorocznych propozycji. Przychodzi taki czas, że ma się ochotę na jakieś konkretne granie. Sins of the damned trafił do mnie w odpowiednim czasie i miejscu. Gorąco polecam!

Ocena: 9.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz