Nagrać płytę w klimatach lat 80 to wyczyn, które wiele kapel potrafi zrobić i to bez większego problemu. Bardzo łatwo przychodzi też odtworzenie odpowiedniego mrocznego, przybrudzonego brzmienia. Problem zawsze tkwi w ciekawych melodiach i pomysłowych riffach. Jeśli ten aspekt zostanie zaniedbamy to skończy się to nie powodzeniem. Amerykański Haunt to dobry przykład, że czasami może coś nie wyjść. Ich najnowsze dzieło zatytułowane "Mind Freeze" to najsłabszy album w ich dyskografii.
Przede wszystkim band niczym nie zaskakuje i poszedł trochę na łatwiznę.Mamy kontynuację tego co band prezentował na poprzednich płytach, ale jakość jest niższych lotów. Brakuje ikry, troszkę intrygujących melodii. Mamy jasne punkty, ale album jako całość wypada nie równo. Haunt to przede wszystkim znakomity duet Trevora i Johna, który niestety na tym albumie wypada troszkę poniżej oczekiwań. Niby jest dynamicznie, niby melodyjnie, ale jest to wszystko jakieś takie monotonne i bez polotu. Trevor to człowiek, który odpowiada za partie wokalne i to on napędza ten band.
Haunt zaskoczył mnie mrocznym klimatem i prawdziwym klimatem lat 80, który wybrzmiewa w otwierającym "Light the Beacon". Niestety brakuje tutaj jakiegoś mocnego riffu i ciekawszej melodii, które by porwały słuchacza. Jak wspomniałem nowy album ma swoje dobre momenty i jednym z nich jest "Hearts on Fire". Znakomicie tutaj band idzie w ślady Angel Witch, Night Demon czy Cauldron. Bardzo dobrze wypada też energiczny "Divide and conquer" czy klimatyczny "Saviors of man", który przemyca troszkę stylistyki z filmów Johna Carpentera. Kolejną petardą na płycie jest rozpędzony "fight or flight", który utrzymany jest w speed metalowej stylistyce. "Have no fear" ma ciekawy klimat, ale brakuje tutaj nieco dopracowania i mocniejszego uderzenia. Warto jeszcze wyróżnić melodyjny "On the stage" z nutką twórczości iron maiden w tle.
Haunt pokazuje, że grać potrafi i że nie są im obce klimaty mroczne zaczerpnięte z lat 80. " Mind Freeze" to dobry album, który słucha się całkiem dobrze, aczkolwiek brakuje tutaj równego materiału i więcej petard pokroju "Hearts on fire". Troszkę szkoda, bo band miewał lepsze albumy.
Ocena: 6.5/10
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz