Ten band to przede wszystkim zgrany duet gitarowy, który tworzą Ben i lorenz, a także utalentowany wokalista Ivo Julmy. Panowie się rozumieją i dają poczuć, że faktycznie słuchamy klasycznego metalu. Wszystko pięknie, ale brakuje tutaj elementu zaskoczenia czy też większej zadziorności. Jak dla mnie to jest wszystko ugrzecznione. Taki np "Kill the dragon" to mieszanka dio, czy judas priest i choć dobrze to brzmi, to nie jest to najlepsza rzecz jaką słyszałem w tym roku. Fanom Judas priest z czasów "british steel" może przypaść do gustu "Queen of Sin". Prosty i zadziorny "I am omega" też brzmi jakby powstał w latach 80 i to nie tylko solidne granie i nic ponadto. Znajdziemy tutaj też 7 minutowy "dawn city", czy hard rockowy "Path of fate".
Sprawa więc wygląda następująco. Distant Past nagrał album solidny z klasycznym metalem, ale jest to album bez ikry, bez wyraźnych riffów i w ogóle nie wywołuje żadnych emocji wśród słuchacza. Płyta jakich wiele i szkoda, bo przecież band może pochwalić się doświadczeniem. Ja czuję rozczarowanie, ale każdy ma swój gust.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz