środa, 8 grudnia 2021

PIRATE HYMN - Wild Adventure (2021)


 W tym roku fani pirackiego heavy metalu nie mają powodów do narzekania. Najpierw przecudowny album ze strony Blazon Stone, potem Running wild wydał równie udany album, a na dokładkę rodzimy Jean Paul powraca z nowym albumem sygnowanym nazwą Pirate Hymn. "Wild Adventure" premierę przewidzianą ma 17 grudnia i powiem Wam, że to miła przygoda dla fanów Running Wild, Blazon Stone czy Alestorm. Ten album jest miłym dodatkiem do płyt Running Wild czy Blazon Stone.

Postać Jana nie jest tak do końca nie znana. Fani Blazon Stone zapewne pamiętają, że maczał palce przy niektórych kawałkach i odpowiadał za partie klawiszowe. Jak ktoś słyszał dwa poprzednie albumy Pirate Hymn ten z pewnością odnajdzie niektóre pomysły w muzyce Blazon Stone. Ced umiejętnie wykorzystał patenty Jana. Pirate Hymn to tak naprawdę instrumentalna wersja Running Wild czy blazon Stone. Wielkim minusem jak dla mnie jest wciąż brak wokali, nawet jeśli byłyby to kiepskie wokale, ale i tak muzyka byłaby ciekawsza wtedy. Jan musi nad tym się zastanowić, bo wtedy kariera zagraniczna stoi otworem. Dla nie których przeszkodą może stanowić to, że nie mamy tu zespołu, a jednoosobowy projekt muzyczny, w którym nasz bohater może spełnić marzenie każdego fana running wild, czyli stworzyć własną muzyką stanowiącą hołd dla tej świetnej kapeli. Powiem wam, że broniłem się przed recenzją tej płyty, bo pomysły fajne i dobrze się tego słucha, ale jakoś fanem instrumentalnych płyt nie jestem. Dałem szansę i nie żałuje, bo płyta jako całość jest miła w odsłucha i nawet momentami zaskakuje pomysłowością.

Powieść "Wyspa skarbów" autorstwa Roberta Louisa Stevensona była inspiracją dla Rock'n rolfa, to i dla Jana również były. Utwór "Hymn of Billy Bones" czy "The admiral benbow inn" są tego przykładem. Ten pierwszy kawałek przypomina nieco intro "Hymn of long john silver", który otwierał koncertowy album "ready for boarding". Jest klimat piracki i nieco folkowe zacięcie rodem z płyt Alestorm. Brawo za pomysłowość. Początek "The Admiral Benbow inn" przypomina nieco Port Roayl, a sam riff i dynamika przypomina czasy "The black Hand inn". Inspiracją dla Jana była też opowieść Henrego Newbolta i tego przykładem jest klimatyczny "The Drakes Drum". Running wild pełną gębą mamy na pewno w tytułowym "Wild Adventure", który nie wiem czemu przypomina mi tytułowy utwór z najnowszej płyty Running Wild. Gitary w "Escape from nassau" nieco kojarzą się z "Rogues en Vogue". O dziwo nie ma kiczu i wszystko idzie w dobrym kierunku. Jest radośnie i nie ma miejsce na nudę. "Stortebreaker revenge" stawia nacisk na bas i tym samym przywołuje to klasyczne instrumentalne kawałki autorstwa Jense Beckera. Mnie osobiście porwała końcówka płyty. Jest tu dobrze nam znany singlowy "Shipwrecked", który imponuje szybkością i genialnym głównym motywem.  Szczęka opada, bo melodia jest z górnej półki. Owacje na stojącą moi drodzy. Echa "Battle of Waterloo" czy "The iron times" słychać w epickim i marszowym "Funeral march of a Pirates". Energia i agresja w "the hunt for royal fortune" sieje zniszczenie i przywołuje stare dobre czasy running wild. Brakuje strasznie wokalu i to spora strata dla tej płyty.

Zazwyczaj omijam szerokim łukiem tego typu płyty, gdzie jest tylko instrumentalna warstwa płyty i brakuje wokalu. Tutaj jednak kiedy mamy do czynienia z pirackimi hymnami i nawiązaniem do running wild to warto dać szansę.  Dlaczego? Nie wiele jest muzyki tego typu, a zwłaszcza na tak wysokim poziomie. Naprawdę dobrze się tego słucha i jest miłym uzupełnieniem do twórczości Running wild i Blazon stone.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz