sobota, 18 grudnia 2021

IRON FATE- Crimson Messiah (2021)

Po 11 latach od wydania debiutanckiego krążka, niemiecki Iron Fate powraca z drugim albumem zatytułowanym "Crimson Messiah". Nie ma wciąż mowy o graniu idealnym i bez skazy, a sam krążek też nie zaliczam do najlepszych płyt, ale mimo wad to jest wciąż kawał solidnego grania z pogranicza heavy/power metalu z nutką thrash metalu.
 

Jeśli o chodzi o sam skład to mamy pewną zmianę, bowiem pojawia się Kai Ludwig w roli perkusisty. Z kolei gitarzyści Harms i Oliver robią swoje i tu nie niespodzianek. Nie ma w tym nic oryginalnego i panowie wykorzystują oklepane patenty. Najlepsze w tym wszystkim są partie wokalne Denisa. Jest w jego głosie coś atrakcyjnego i to za jego sprawą album sporo zyskuje. Z całej płyty w pamięci zapadł agresywny otwieracz i "Crimson Messiah" to dobra mieszanka heavy metalu i thrash metalu.  Intryguje swoją prostotą "Crossing Shores". Dobrze wypada też zadziorny i pełen dynamiki "Hellish queen" . Mamy też klasyczny "guardians of steel", który przemyca patenty judas priest.


Iron Fate gra bezpieczny heavy/power metal i szkoda ze niczym tak naprawdę nie zaskakuje. Brakuje elementu zaskoczenia i jakieś ikry. Solidne rzemiosło, ale nic ponadto. Muzyka do posłuchania i zapomnienia. 

Ocena : 5.5/10

2 komentarze:

  1. Mi tam się podoba. Tyle, że debiut to był nie rok temu a ponad dekadę temu ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń