sobota, 18 grudnia 2021
ON MY COMMAND - Prey (2021)
Fani Metaliki, Judas Priest, czy wczesnego Blind Guardian czy nawet Running Wild mogą śmiało sięgnąć po najnowsze dzieło australijskiej formacji On My command. Może nie do końca jest to band z prawdziwego zdarzenia, bo ten projekt muzyczny tworzą dwie osobistości. Sean Mackay odpowiada bowiem za wokale, bas i gitary, a James Knoerl pełni rolę perkusisty sesyjnego. Nie zmienia to faktu, że najnowsze dzieło zatytułowane "Prey" to pozycja godna uwagi, a już sama okładka Andrea Marschalla przyciąga uwagę i zachęca odpalenia płyty.
Niby płyta z serii zrób to sam, a wszystko brzmi profesjonalnie i nie ma powodów do narzekania. Brzmienie jest soczyste i idealnie współgra z stylem w jakim obraca się On my command. Fani heavy/power metalu odnajdą się tutaj bez większego problemy. Piękny w swojej formie jest "the Warlord". Tak to jest rasowy killer, z nieco surowym charakterem. Nieco stonowany "Sword of the king" momentami brzmi jak by ktoś wymieszał Warlord i Grave Digger. Ta toporność daje tutaj o sobie znać. Nie do końca przekonuje mnie mroczny i nieco doom metalowy "The magus". Na wyróżnienie na pewno zasługuje melodyjny i nieco maidenowy "Prey", czy rozbudowany i epicki "Archangel".
Kiedy odpala się "Prey" to początek jest naprawdę mocny i troszkę szkoda, że tempo potem nieco siada i robi się troszkę nudno. Mimo pewnych nie dociągnięć to wciąż płyta godna uwagi, w której liczą się dobre melodie, zadziorne riffy i duża dawka solidnego grania z pasją. Polecam!
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz