piątek, 11 listopada 2022
GALDERIA - Endless Horizon (2022)
"Endless Horizon" to trzeci album studyjny w dorobku francuskiej formacji Galderia. Fanom przyszło czekać 5 lat na nowe dzieło, ale mogę was uspokoić, że to typowy album Galderia i nie ma tutaj większych niespodzianek. Kto zna ich muzykę, kto uwielbia dwa poprzednie wydawnictwa, ten szybko pokocha najnowszy krążek, który premierę miał 11 listopada tego roku nakładem Massacre Records.
To kolejna porcja melodyjnego power metalu w klimatach Freedom Call, Heavenly czy Gamma Ray. Panowie jak zwykle czerpią garściami z klasyki i to przedkłada się na jakość. Galderia to band, który bardzo łatwo tworzy hity i utwory nasycone melodyjnością. Tak jak i na poprzednich płytach, tak i tutaj roi się od podniosłych refrenów, dużej dawki przebojowości czy wciągających solówek gitarowych. Wszystko zostało naprawdę przemyślane i dobrze rozegrane. Brzmienie jest mocne, czyste i uwypukla talenty muzyków. Sebastien Chabbot jak zwykle czaruje swoim głosem i potrafi zbudować klimat. To za jego sprawą muzyka Galderia tak szybko wpada w ucho. Warto też pochwalić gitarzystów, bowiem Tom i Bob odwalają kawał dobrej roboty.
Strona techniczna albumu i talent muzyków to jest jedno. Drugą ważną kwestią to jest materiał, a ten tutaj jest równie ciekawy co na poprzednich płytach. Rozpoczynamy od bojowego i mega chwytliwego "Answer the call" i to jest power metal jaki ja lubię. Dużo dobrego się dzieje, a band pokazuje na co ich stać. Dalej mamy prawdziwą petardę w postaci "Striking The Earth" i już sam główny motyw gitarowy wgniata w fotel. Co za świeżość i pomysłowość. Brzmi to mocarnie, a sama melodia momentami przypomina mi ...Running wild. Radosny i urozmaicony "Elation" pokazuje, że można ocierać się o komercję, a przy tym siać zniszczenie. Refren to prawdziwe cudo i słychać, że ktoś mocno wzorował się na Sabaton czy bloodbound. Podobne emocje wzbudza podniosły "Eternal Paradise" i znów band popisuje się genialnym refrenem. Jest to lekkie, stonowane, a mimo to rzuca na kolana. Bardzo dobra robota, choć pewnie nie wszystkich przekona taki rodzaj power metalu. Warto wyróżnić też radosny i energiczny "Gonna change it all". Wyraziste partie klawiszowe rodem z płyt Sabaton czy Beast in black dodają kawałkowi uroku. Troszkę odstaje tytułowy "Endless horizon", który troszkę odstaje od reszty. Nie wiele wnosi do całości. Podobnie ma się kwestia balladowego "Tweenty one".
Kilka rzeczy bym poprawił, wyrzuciłbym balladę, ale mimo owych wad i troszkę niedociągnięcia to wciąż "Endless Horizon" pozostaje świetnym albumem w kategorii melodyjnego power metalu. Czerpią garściami z klasyki, ale tworzą przy tym swój styl. Długo kazali czekać swoim fanom na nowy materiał, ale warto było czekać, bo to kolejny mocny album w ich dyskografii. Dla miłośników power metalu w klimatach Freedom Call czy Heavenly to pozycja obowiązkowa.
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mediocre album with some good moments!
OdpowiedzUsuń