poniedziałek, 12 grudnia 2022

SLEAZER - Deadlights (2022)


 Czyżby kolejna płyta, która chce pograć na na naszych emocjach i wykorzystać zamiłowanie do heavy metalu lat 80? Takich płyt jest co raz więcej i trzeba potrafić grać i mieć pomysł na siebie, żeby przetrwać i trafić do szerszego grona słuchaczy. Włoski Sleazer pokazał za sprawą debiutu, że stać ich na materiał z górnej półki i przebić się na tle wielu innych podobnych kapel. Mimo zmian personalnych i pewnych przetasowań band utrzymał swój styl i jakość. Drugi album zatytułowany "Deadlights" to tylko potwierdza, bo jest to równie ciekawy album co debiut.

Okładka może i kiczowata, ale chyba właśnie w tym tkwi jej urok. Nasuwa klimat grozy i tajemniczości. Okładka jak i brzmienie mocno wzorowane na płytach lat 80, ale najciekawsze jest to, że doszło do zmian personalnych, a band dalej gra swoje i na równie wysokim poziomie. Mamy w składzie uzdolnionego wokalistę Garbiele Bianchelli, który czyni każdy utwór bardzo melodyjny i zapadający w pamięci. To właśnie za jego sprawą płyta jest łatwa w obiorze i ma przebojowy charakter. Sprawdza się jako nowy nabytek, podobnie jak Cristiano Cellini w roli gitarzysty. Razem z Clemente Cattalani tworzą zgrany duet gitarowy, który stawia na proste i chwytliwe motywy. Nie ma może w tym nadzwyczajnego, ale słucha się tego bardzo dobrze od pierwszych sekund do ostatniej.

Instrumentalny "Sewer maze" zaskakuje klimatem lat 80 i na pewno nie zwiastuję heavy metalowej uczty. Znajomo brzmi tytułowy "Deadlights", ale czy to coś złego że czerpią garściami od najlepszych? Mnie osobiście skojarzyło się ze wczesnym okresem Axela Rudi Pella, a głos Bianchelli przypomina mi Jeffa Scoto Soto z okresu śpiewania u Axela. Sam utwór niezwykle przebojowy i energiczny w swojej konwencji. Mamy też rozpędzony "Speed of Fright", który opiera się na szybkiej sekcji rytmicznej i prostym refrenie. Atutem tej płyty jest masa oldschoolowych solówek i popisów gitarowych i dobrze to słychać choćby w takim "Sernath", który mocno inspirowany jest "Beggers Night" Running wild. Heavy/speed metal pełną gębą mamy w kilerze w postaci "Of storm and steel" i to jest Sleazer jaki mi najbardziej odpowiada. Nie brakuje też elementów NWOBHM co słychać dobitnie w "Black Witch" czy "Night Desire". Stonowane kawałki, ale pełne przebojowości i pomysłowości.  Całość wieńczy hicior w postaci "Sky turns red".


"Deadlights" to płyta jakich wiele, to fakt. Pełno dzisiaj płyt z muzyka w stylu lat 80, ale Sleazer wcale nie kryje się z tym. Tutaj nie chodzi o bycie oryginalnym, czy tworzenie nowego odłamu metalu. Panowie pragną tworzyć rasowy heavy metalu, pełen klimatu lat 80, prosty i łatwo zapadający w pamięci. To muzyka stworzona przez fanów metalu dla fanów. Bardzo dobrze się tego słucha i naprawdę można czerpać radość z słuchania tej płyty. Bardzo dobra robota i mam nadzieję że na tym Sleazer nie poprzestanie. Płyta warta uwagi!

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz