wtorek, 6 czerwca 2023

GLORYHAMMER - Return to the Kingdom Of Fife (2023)


 Po 10 latach śpiewania w Gloryhammer odszedł Thomas Winkler. W tym roku zaprezentował swój własny materiał pod własnym szyldem. Co ciekawie stylistycznie jest to granie zbliżone do Gloryhammer. Tak o to w 2021r roku band zasilił Sozos Micheal, którego mogliśmy usłyszeć w Heliom Prime i to właśnie z nim na wokalu powstał nowy album zatytułowany "Return to the kingdom of Fire". Album ukazał się 2 czerwca nakładem Napalm Records.

Słuchając nowej płyty można tylko utwierdzić się w przekonaniu, że bez względu na to kto śpiewa, to liczą się pomysły i aranżacje lidera grupy, czyli Christophera Bowesa. Tym razem jest jakby poważniej, z większa dawką podniosłości. Gloryhammer dalej gra swoje i to jest najlepsza informacja jeśli chodzi o nowy album. To jest dalsza kontynuacja tego klimatu fantasy i podniosłych dźwięków, którymi band nas raczył na poprzednich wydawnictwach. Ta muzyka do mnie bardziej trafia niż debiut Thomasa Winklera, może przez to że jest bardziej na poważnie, bardziej podniośle, a może po prostu kompozycje są ciekawsze?

Coś jest na rzeczy. Sozos w roli wokalisty wypada naprawdę świetnie i jego głos idealnie pasuje do tego symfonicznego power metalu w klimatach Rhapsody czy Twilight Force. Ma technikę, ma charyzmę i odpowiedni ładunek emocjonalny. Warto też pochwalić gitarzystę Paula Templinga, który swoją grą potrafi zauroczyć słuchacza. Mamy pełno chwytliwych melodii, mocnych riffów i cały czas się coś dzieje. Nie ma miejsce na nudę i jakieś smęty. Power metal pełną gębą. Gloryhammer zadbał o mocne, soczyste brzmienie i miłą dla oka okładkę, ale to w sumie standard dla tej kapeli.

Płytę otwiera podniosłe intro "Icoming Transmission", które brzmi niczym soundtrack filmowy. Dalej mamy rozpędzony "Holy Flaming Hammer of Unholy Cosmic Frost",  w którym liczy się bojowy feeling i klimat fantasy. Jest też mroczny i agresywniejszy "Imperium Dundaxia" i to jest Gloryhammer jaki znamy i kochamy. Prosty, przebojowy i nieco słodszy "Wasteland warrior hoots patrol" to kolejny mocny punkt tej płyty. Trzeba przyznać, że każdy utwór kipi przebojowością i taką pozytywną energią. Bardzo dobrym tego przykładem jest "Fife eternal", który od pierwszych dźwięków wpada w ucho. Czasami proste motywy są najlepsze. Band przyspiesza w rozpędzonym "Vorpal Laserblaster of Pittenweem" i tutaj band zabiera nas do lat 90 i do klasycznego symfonicznego power metalu w stylu Rhapsody z nutką Helloween, czy Insania.  Finał płyty to 12 minutowy kolos w postaci "Maleficus Geminus". Jest dramatyzm, teatralność, urozmaicenie, sporo ciekawych przejść i motywów. Band nie nudzi i przez te 12 minut nie ma miejsce na nudę.

Gloryhammer mimo zmiany wokalisty dalej gra swoje i wciąż na wysokim poziomie. To prawdziwi specjaliści w swoim fachu. Jeden z najważniejszych zespołów na brytyjskiej ziemi i jeden z najważniejszych graczy na power metalowej scenie. Jak zwykle niezawodni i wciąż dostarczający sporo emocji i frajdy. Dzięki właśnie takim płytom ogień power metalu nigdy nie zgaśnie.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz