Pewnie mało kto wie, ale kolumbijski band o nazwie The Preacher działa na scenie metalowej od 10 lat. Debiut ukazał się w 2018r i teraz po 6 latach powracają z nowym dziełem zatytułowanym "The Final Attack". Płyta miała swoją premierę 5 kwietnia tego roku i to nakładem Lethal Loudness records. Płyta skierowana jest do miłośników mrocznego heavy metalu, w którym można doszukać się wpływów Wolf, Force of Evil, Evil, Iron Fire, czy też poniekąd Mercyful Fate. The preacher jednak stara się tworzyć coś własnego niż kolejną kopię czegoś co już znamy. Za to duży plus.
Skład tworzą 4 osoby i uwagę najbardziej przykuwa osoba gitarzysty Diego Garcia, który wkłada sporo pracy i serca w swoje partie gitarowe. Niby nic odkrywczego, ale jest dużo chwytliwych melodii i dobrze skrojonych riffów. Nie ma się zbytnio do czego przyczepić, bo słucha się tego z dużą przyjemnością. Przede wszystkim udało się urozmaicić materiał i mamy stonowane dźwięki, jak i nieco bardziej energiczne. Jest jeszcze Johan Clavijo, który swoim głosem nadaje całości mrocznego charakteru i przebojowości. Okładka nie do końca w moich klimatach, a samo brzmienie też bardzo dobre, ale niczym specjalnym się nie wyróżnia.
The Preacher potrafi być przebojowy i dynamiczny jak w "Mr. evil", ale potrafi też się oddalić w mroczniejsze klimaty i pójść w stronę Wolf czy Mercyful Fate, a to dobitnie słychać w stonowanym "Stray Down". Kto kocha energiczny heavy metalu z ostrym riffem w tle ten przekona się do rozpędzonego "Media Crimes", z kolei rozbudowany i toporny "Dont Wait another day", który przemyca patenty Accept. Coś z Mercyful Fate mamy w tytułowym "The Final Attack", gdzie band postarał się o całkiem udanego kolosa. Nie jest nudno i sporo dobrych zagrywek tutaj mamy. Na finał został nam agresywniejszy "Find your own light". Band w takiej stylizacji wypada bez błędnie.
Nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego, ani też ocierającego się o geniusz, ale jest to bardzo dobrze zagrany heavy metal o nieco mroczniejszym zabarwieniu. Nie brakuje urozmaicenia, udanych riffów, solówek i wszystkiego tego za co kochamy heavy metal. Satysfakcja gwarantowana, a The Preacher tylko umacnia swoją pozycję i pokazuje, że w tych klimatach można jeszcze podziałać.
Ocena:8/10
Zgadzam się, ze jest w porządku. Lubię!
OdpowiedzUsuń