środa, 19 czerwca 2024

HELLBUTCHER - Hellbutcher (2024)

Frontowa okładka to zawsze jedna z pierwszych rzeczy na którą zwracam przy wyborze płyty. Zwłaszcza kiedy jest to coś mi nie znajomego. Takie kryterium obrałem przy wyborze debiutanckiego krążka szwedzkiej formacji Hellbutcher. Band powstał w 2022r i teraz 31 maja wydali swój pierwszy pełnometrażowy album o banalnym tytule "Hellbutcher". Płyta robi wrażenie i podbije serca wielu słuchaczy. Wystarczy mieć otwarty umysł i być gotowym na prawdziwe uderzenie mocy.

Band przede wszystkim gra black metal, ale nie brakuje tutaj elementów z pogranicza speed/heavy metalu, czy thrash metalu. Wszystko skupia się w okół mrocznego klimatu, szybkiego tempa, melodyjnych zagrywek gitarowych i pomysłowych motywów. Każdy dźwięk jest przemyślane i idealnie dopasowany. Cały album jest spójny od samego początku i nie ma tu chybionych dźwięków. Co ciekawe to nie jest stricte black metalowy album. Pełno tu thrash metalowej motoryki, a przebojowe i chwytliwe melodie, niezwykle pomysłowe solówki, to z kolei skłania nas ku speed czy heavy metalu. Pojawiają się momenty gdzie nawet można się doszukać NWOBHM. Ta wielowymiarowość "Hellbutcher" jest sporym atutem i może pozyskać sporo fanów. Nie ma grania na jedno kopyto i każdy kawałek coś niesie ze sobą.

Warto też zwrócić uwagę na skład, który tworzy szwedzki hellbutcher.  Za bas i wokal odpowiada Per Gustavsson.  Co niektórzy mogą kojarzyć go z Nifelheim, gdzie prezentował podobny styl muzyczny. Jego wokal jest mroczny i agresywny, co przybliża nas do black metalu, czy thrash metalu. Sporo dobrej roboty odwalili gitarzyści. Duet Andersson/ Folkare imponuje techniką, pomysłowością i zgraniem. Panowie dają czadu od pierwszych dźwięków i nie ma tutaj mowy o prostackim graniu przez bandę debiutantów. Tutaj grają fachowcy i grają muzykę na wysokim poziomie.

Piękna okładka, soczyste brzmienie i 33 minut prawdziwej jazdy bez trzymanki. Czego można chcieć więcej? Co za piękne wejście gitar mamy w otwierającym "The Sword of Warth". Brzmi bardzo heavy metalowo, bardzo old schoolowo i melodyjnie. Szok, jak genialnie otwiera się ten kawałek. Wkraczają gitar, mocny riff i rozpędzona sekcja rytmiczna i pierwszy killer zaliczony. Mamy tutaj wszystko co kocham w takiej mieszance gatunków. Jeszcze szybciej, jeszcze bardziej agresywnie jest w "Perdition", ale band nie zapomina o melodyjnych zagrywkach, o pomysłowości.  Lata 80 dają o sobie znać w thrash metalowym "Violent Destruction". Niby klasycznie, a zarazem współcześnie i z dbałością o każdy detal.  Niezwykle melodyjny i przebojowy na swój sposób jest "Hordes of the Horned God". Niby nic odkrywczego, a rozrywa na strzępy. Brawa za mroczny klimat w "Possessed by the devils flames", który przemyca patenty wyjęte z nwobhm. Znowu jazda bez trzymanki i to na wysokim poziomie. Końcówka płyty to zadziorny i złowieszczy "Satans Power". Brzmi to nawet surowo, ale brutalność wylewa się hektolitrami. Mocna rzecz. Na sam koniec również killer w szybkim tempie, czyli "Inferno Rage", który wpisuje się w styl poprzednich kompozycji.

Nie ma ballad, nie ma epickich wycieczek w długodystansowce i rozbudowane kompozycje, nie ma udziwnień  czy progresywnych elementów. Panowie stawiają na proste, sprawdzone patenty, a przede wszystkim na szybkość, agresję, melodyjność. Debiut kopie tyłek aż miło i takie płyty też są potrzebne. Ktoś powie że na jedno kopyto, że jedno wymiarowo, ale taka jazda bez trzymanki na wysokich obrotach też ma swój urok. W swej kategorii jedna z najlepszych płyt roku 2024.

Ocena: 9.5/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz