wtorek, 30 lipca 2024
HAMMERFALL - Avenge The Fallen (2024)
To jeden z tych zespołów na których płyta się czeka z utęsknieniem i zawsze będę wypatrywał kolejnych dzieł. W końcu to Hammerfall, czyli jeden z tych zespołów które uwielbiam i jeden z tych zespołów, który ukształtował mój gust. Kocham to ich budowanie klimatu, epickość, rycerski charakter, przebojowość i umiejętność tworzenia pomysłowych riffów. Od lat grają swoje, nie zmieniają stylu i dobrze, bo nie wyobrażam sobie ich w innej konwencji. "Avenge The Fallen" to już 13 album tej formacji. Czas leci, a oni dalej swoje i dalej na podobnym poziomie. Nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Możecie spać spokojnie, to kolejny jakże udany album tej zasłużone i niepokonanej formacji.
Przyznam wam się do tego, że taki "hammer of Dawn" czy "Revulution", które skarciłem na początku troszkę skarciłem sporo zyskały u mnie po dłuższej przerwie. Z kolei "Built to last" czy "Dominion" bardzo lubię i wrzucam do worka z tymi najlepszymi stworzonymi przez Hammerfall. Nowy album to w zasadzie kontynuacje tego co grają kilku ładnych lat. Nie ma niespodzianki. Jest świetnie brzmiący Cans, czyli ozdoba Hammerfall. No i ten świetnie zgrany duet Dronjak/Norgen wciąż dostarcza emocji i sporo frajdy zagorzałym fanom. Wciąż zabierają nas w sentymentalną podróż po pierwszych płytach hammerfall. Miło jest, że nie kombinują i stawiają na klasyczne i sprawdzone chwyty. Dla mnie bomba, bo niczego innego od tej formacji nie oczekuje. Wtórność i brak zaskoczenia w sumie tak, ale zabawa przednia i wciąż granie heavy/power metalu na wysokim poziomie i na własnych zasadach. Drugiego Hammerfall ciężko znaleźć.
Nowy album może łatwo odczytać, może i łatwo przewidzieć i można odnieść wrażenie, że to wszystko było. Tak zgadzam się, tego nie podważę. Panowie bawią się konwencją, odgrzewają stare kotlety, ale ten kotlet wciąż mimo oklepanej formule i sprawdzonym przyprawom dobrze smakuje. Zacznę od słabych punktów. Takowym jest na pewno troszkę nijaka ballada "Hope springs Eternal". Niby jest ok, ale jakoś nie porwało mnie. Brzmienie też niczym nie zaskakuje i dodałby trochę może brudu, może trochę drapieżności, ale wiem Hammerfall trzyma się swojego planu. Nie typowe otwarcie płyty w postaci "Avenge The Fallen" to bardziej stonowane, marszowe granie o epickim rozmachu. Mocny riff, nieco mroczniejszy klimat i robi się ciekawie. Sam riff jakoś mi tak zaleciał Accept. Same solówki też pomysłowe i dobrze rozegrane. Kupili moją uwagę. Co za wejście perkusji mamy w rozpędzonym "The End Justifies" i to nie Judas Priest, a stary dobry Hammerfall i to taki z czasów "Renegade" czy "Legacy of Kings". Co za energia, drapieżność i to jest power metal w najlepszym wydaniu. Hammerfall jak za dawnych lat. Kolejny epicki, marszowy kawałek to świetny "Freedom" i znów brzmi jak zaginiony klasyk z pierwszych płyt. Band bawi się konwencją i potrafi tworzyć niesamowite przeboje. Można odpłynąć przy tych partiach gitarowych i rycerskim klimacie. Solówki to istny majstersztyk. Hammerfall wielki i dostojny. Od razu wpadł mi w ucho singlowy "Hail to the King", bo przecież ten band zawsze potrafił tworzyć wyrywający z kapci heavy metalowy hymn. Ktoś tu się nasłuchał Manowar. Cud, miód i orzeszki. "Hero to All" to kolejny szybki i łatwo w padający w ucho killer i chyba nie muszę mówić, że brzmi jak jakiś zaginiony killer z pierwszych płyt. Riff w "Burn it Down" to prawdziwy sztos i żywy dowód, że Hammerfall jeszcze na emeryturę się nie wybiera i chce pokazać młodemu pokoleniu, że stara gwardia stoi na straży. Taki Hammerfall to ja uwielbiam. Co za piękne wejście gitar mamy w "Capture the dream", który znów stawia na marszowe tempo, epickość i rycerski charakter. Kolejna perełka na płycie. Chórki, refren, riff i praca gitar to wszystko jest po prostu idealne. Band potrafi pokazać pazur i dobrym przykładem tego jest "Rise of Evil" i tutaj nie ma miejsca na nudę. Pozytywna energia bije z tego kawałka, a sam refren to czysta frajda. Hammerfall na wysokim poziomie. Finał to "Time Immemorial" , czyli najdłuższy kawałek na płycie. Dominuje tutaj nieco toporniejszy wydźwięk, troszkę mroczniejszy klimat. To wciąż klasyczny i nastrojowy Hammerfall.
Premiera płyty tuż tuż, bo 9 sierpnia 2024 i to nakładem Nuclear Blast. Przypomina mi się nieco "Built to Last", troszkę może i "Hammer of Dawn", ale jest też sporo elementów, które przypominają stare płyty. Czy to jest akurat sens robić? Porównywać owe albumy, jak każde podobnie brzmią i mają bardzo podobny poziom? "Avenge the Fallen" to w moim odczuciu jeden z ich najlepszych albumów i stawiam obok klasyków, obok "built to last" czy takiego "Revolution". Ten album ma wszystko co ich najlepsze płyty, ma wszystko to co najważniejsze w muzyce Hammerfall i każdy utwór to perełka, no poza balladą. Ja bawiłem się przednio i kocham twórczość tej kapeli i nigdy nie znudzi mi się powielenia w kółko podobnych pomysłów. Dla mnie bomba.
Ocena: 9.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W ,,Hail to the King,, to nasłuchali się nie tylko MANOWAR, ale głównie siebie, np. z płyty ,, Glory to the Brave,, . Takich HAMMERFALL lubię najbardziej, epickie pasaże i zniewalające refreny, czyli ich firmowa specjalność. Rycerskość, czy jak wolą inni heroizm, w najlepszym możliwym wydaniu i wykonaniu, czyli po prostu HAMMERFALL.
OdpowiedzUsuń