Bracia Roger i Richard
Sjunnesson tworzyli zgrany duet w Sonic Syndicate, jednak ze względu
na różne poglądy muzyczne opuścili ten band w 2010 r.
Szwedzi nie zakończyli swojej podróży na tym etapie i
postanowili ewoluować i stworzyć coś własnego. Tak o to narodził
się The Unguided, który miał być czymś co przypomni nam
właśnie twórczość Sonic Syndicate, a jednocześnie
zabierze nas w rejony muzyczne Soilwork, In Flames, czy Scar
Symmetry. W efekcie powstał naprawdę ciekawy band, który
potrafi pomieszać grove metal, metalcore, czy melodyjny death metal,
wykorzystując harsh wokale, partie czystego, epickiego wokalu i
futurystyczne klawisze. Nutka progresywności i nowoczesności też
jest tutaj obecna. By przekonać się o wyjątkowości tego zespołu
nie trzeba daleko sięgać, wystarczy odpalić najnowsze dzieło w
postaci „Lust and Loathing”.
Nie jestem fanem
eksperymentów, ale to co gra ten szwedzki band trafia w mój
gust. Jest to nowoczesne, zaskakujące, pełne świeżości i bardzo
chwytliwe. Jest agresja, dynamika i przebojowość, a to sprawia że
płyta jest łatwa w odbiorze. Wokal Rolanda Johanssona dodaje uroku
i nieco komercyjności i takiej rockowej otoczki. Richard Sjunnesson
swoim harsh wokalem nadaje całości agresywności i brutalności.
Ciekawa mieszanka wychodzi z tego. Partie gitarowe też są
urozmaicone i pełne niespodzianek. W połączeniu z pokręconymi i
wyszukanymi partiami klawiszowymi stanowią mur nie do przebicia.
Soczyste i czyste brzmienie tylko podkreśla atuty zespołu i ich
umiejętności. Słucha się tego z wypiekami na twarzy. „Enraged”
to trafiony otwieracz, który pokazuje ową przebojowość i
świeżość. Dyskotekowe klawisze, odrobina słodkości wymieszanej
z brutalnością, rockowym klimatem i progresywności. Wszystko
współgra i nie ma mowy o chaosie. W takim „The Worst
Day” można uświadczyć z pewnością komercję, ale
pojawia się tylko w początkowej fazie, bo tutaj dominuje melodyjny
death metal. Świetny klimat s-f pojawia się w melodyjnym i
chwytliwym „King of Clubs”, który jest
jednym z największych hitów na płycie. Lżejszy w swojej
formie jest nieco rockowy „Heartseeker”. Na płycie
jest sporo mocnych kawałków z ostrym riffem i taki właśnie
jest „Phobos Grip” czy „Operation EAE”.
Całość zamyka klimatyczny i nieco futurystyczny „Hate”.
Ta płyta może łączyć
pokolenia i fanów różnych gatunków. Ma w sobie
coś z modern rocka, coś melodyjnego death metalu, metalcoru czy
groove metalu. Jednocześnie na płycie pojawia się komercyjność i
patenty jakby wyjęte z popu, co słychać choćby w refrenach. Płyta
imponuje swoją formą i aranżacjami. Zespół jest zgrany i
dojrzały i wie jak stworzyć materiał godny uwagi. Nie często
trafi się na taki krążek, gdzie bije taka świeżość i taka
pomysłowość co do samego stylu. Jeśli tak ma wyglądać
przyszłość to nie mam nic przeciwko temu. The Unguided zaimponował
mi i czekam na więcej.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz