Przychodzi taki dzień,
że na tle wielu kapel grających podobnie pojawi się młody zespół,
w którym upatrujemy przyszłą gwiazdę. Zespół, który
będzie nadzieją danego gatunku. Takie zjawisko niezbyt często ma
miejsce, ale jednak ostatnio trochę takich kapel się pojawiło,
które mocno namieszały na rynku. Rok 2016 to nieustanne
niespodzianki i największą z nich jest pojawienie się Thornbridge.
Niemiecki band, który powstał w 2008 roku w końcu ma okazję
pokazać się światu i przedstawić swoją muzykę. Panowie
przenoszą nas do świata Helloween, Gamma Ray, Running Wild, Orden
Ogan czy starego Dark Moor. Jednym słowem Thornbridge to klasyczny
power metal, za którym wielu z nas tak bardzo tęskni. „What
will Prevail” to coś więcej niż debiut i kolejny album na rynku,
to narodziny nowej gwiazdy, które ma szanse ożywić nieco
rynek muzyczny.
Już sama okładka
frontowa utrzymana w klimatach Kinga Diamonda i Running Wild
przyprawia o dreszcze, jednocześnie mówi do nas „ Weź,
posłuchaj mnie”. Jest po prostu coś w tej okładce takiego
magicznego i klasycznego, że nie trudno dać się skusić. Najlepsze
jest w tym wszystkim, że niemiecka formacja ma swój pomysł,
ma wizję jak grać power metal i robi to prosto z serca. Może nie
jest to nic nowoczesnego i oryginalnego, ale oddaje to co najlepsze w
takiej muzyce. Fani oczekują dobrej zabawy, szybkich riffów,
zgranych i pomysłowych solówek z nutką finezji i hitów.
Melodyjność i pomysłowość jest tutaj niezbędna, by mówić
o sukcesie. Thornbridge przypomina mi młodzieńcze lata oraz to
dlaczego tak kocham ten gatunek. Dobrze się tego słucha i zostaje
na długo w pamięci. Skojarzenia z Orden Ogan jeśli chodzi o
kompozytorstwo jak i chórki są jak najbardziej zrozumiałe i
przed tym nie da się uciec. W końcu Patrick Rogalski maczał palce
przy chórkach Orden Ogan. Co ciekawe sam wokal Jorga mocno
przypomina głos Levermanna. Jednak Thornbridge nie jest kopią Orden
Ogan, ale wpływów tej kapeli nie da się ukryć. Brzmienie
bardziej nawiązuje do lat 90 i podobnie jest z kompozycjami. Jest
nacisk położony na przebojowość, epicki klimat i urozmaicenie.
Dzieje się sporo i właściwie nie ma na co narzekać. Band
dopracował wszystko i możemy śmiało mówić o jednym z
najlepszych albumów power metalowych roku 2016. Zachwyca tez
praca Jorga i Patricka, którzy rozumieją się bez słów
i tą chemię słychać. „Blow up the gates of Hell”
to jest właśnie to czego oczekuje się od tego grania. Mocnego
riffu, szybkiego tempa i odpowiedniej melodyjności. Kawałek sam
wprawia nas w dobry nastrój i czuć energię bijącą z niego
kawałka. Ostrzejszy jest „The dragons Reborn”,
który momentami przypomina Primal Fear czy Gamma Ray. Jednym
słowem klasyczny power metal osadzony w latach 90. Brawa należą
się za świetne epickie chórki w tym kawałku. Marszowy i
nieco toporniejszy „What Will Prevail” nasuwa
namyśl najlepsze Grave Digger, paragon czy właśnie Orden Ogan.
Bardzo udany kawałek, który jest wizytówką tego
albumu jak i samego zespołu. Energiczny „Coachmans Curse”
jak „Eternal Life” to power metalowe petardy, które
napędzają ten album i dają mu kopa. Z kolei mroczny klimat pojawia
się w żywym „Tower of Lies” i zadziornym „Galley
of Horrors”.
Power metal rządzony
jest przez takie tuzy jak Helloween, Gamma Ray, Edguy, Avantasia,
Freedom Call i do grona tych najlepszych ma szanse wbić się
niemiecki band Thornbridge. Brzmi jak młodszy brat Orden Ogan, tylko
stawiają na bardziej klasyczne rozwiązania. Debiut brzmi jak album
nagrany przez doświadczony band, a nie młody band, który
rozpoczyna poważną przygodę z muzyką. „what Will Prevail” to
jedna z najlepszych płyt power metalowych jakie ostatnio słyszałem.
Gorąco polecam!
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz