wtorek, 21 czerwca 2016

AGONIZER - Visions of the Blind (2016)

Pamięta ktoś jeszcze band o nazwie Agonizer? To właśnie ich debiut z roku 2007 należał do najciekawszych. „Bith/ The End” wyróżniał się na tle innych wydawnictw dzięki pomysłowości muzyków, ciekawego podejścia do melodyjnego metalu czy też power metalu. To właśnie dzięki nim uwierzyłem, że power metal nie zawsze musi być do bólu przewidywalny i pozbawiony elementów zaskoczenia. Uwierzyłem, że można grać nowocześnie, progresywnie i nie patrzeć się na trendy, jednocześnie wykorzystując patenty wyjęte z klasycznych albumów dla tego gatunku. Wielki album, dobry start, a jednak Agonizer nie miał wcale tak łatwo. Liczne perturbacje sprawiły, że przyszło czekać nam 9 lat na następny album. Już teraz wiem, że warto było czekać na „Visions of The Blind”, który jest kolejnym krokiem fińskiej formacji powstałej w 1998 r w świecie muzyki.

Koncepcja mimo upływu czasu nie zmieniła się. Zespół wykorzystuje świadomie wszystkie swoje atuty. Nowoczesne brzmienie, progresywne elementy, mocne zagrywki Jariego, który wie kiedy zagrać mocniej, szybciej, a kiedy zgrać finezyjnie. Po tylu latach wciąż zachwyca i wpływy Kiuas, Masterplan czy Ride The Sky są wyczuwalne. Agonizer ma jednak swój styl i nie da się go tak łatwo zaszufladkować do konkretnej stylizacji i przyporządkować do konkretnego zespołu, który wpłynął na niego. Przez 9 lat mogło się wiele zmienić, ale w przypadku Agonizer skład został taki sam, muzyka i styl też. Jedynie można odnieść wrażenie, że zespół postanowił więcej wtrącić agresji czy też power metalowych patentów. Słychać, że nowy album pod wieloma względami jest bardziej power metalowy. Dynamika, przebojowość, forma konstruowania kompozycji. Nie ma się czego bać, bo „Visions of the Blind” to bardzo dobra kontynuacja „Birth/ The End”. Już „All alone” jako otwieracz sprawia, że można doznać szoku. Zespół nie zatracił swoich umiejętności ani oryginalności. Jakbyśmy słyszeli zaginiony kawałek z debiutu. Dalej mamy złowieszczy „The Devil”, który jest jeszcze mocniejszym utworem. Jeszcze większa agresywność i dominacja power metalu co zaskakuje. „Pieces” to kwintesencja power metalu i zespół zabiera nas do krainy tradycyjnej formy power metalu, tak więc fani takich formacji jak Masterplan czy Gamma Ray będą zachwyceni. Agonizer wciąż jest bardzo elastycznym zespołem i potrafi odnaleźć się w różnych rejonach. Folkowa ballada w stylu Blind Guardian? Czemu nie. Taki „Haze” to dobry przykład, że panowie potrafią poruszyć emocje słuchacza. Coś pięknego. „Sliced” to nowoczesny heavy metal z mocnym riffem w roli głównej. Taka muzyka zawsze cieszy, szkoda że coraz ciężej o takiej klasy nowoczesny metal. Emocje nie opadają w szybkim i zadziornym hicie „Eye of The Storm”. Agonizer wie jak grać power metal pozbawiony barier i uprzedzeń, wie jak porwać słuchacza. Połowa płyty za nami, a druga połowa nie jest wcale gorsza. Melodyjny i energiczny „Trail” to kolejna power metalowa petarda w wykonaniu fińskiej formacji. Co może się podobać to liczne przejścia i wyszukane melodie, które dodają uroku. Panowie wcale nie idą na łatwiznę co często spotyka inne znane nam zespoły. Wokalista Passi też imponuje swoją formą i agresywnością. Czyni tutaj cuda i upływ czasu tylko upiększył jego wokal. Sposób śpiewania i maniera przypominają styl Ricka Altziego z Masterplan. Na pewno warto wyróżnić również żywiołowy „Lullacry”, przebojowy „A lie” czy rozpędzony „Trooper”, który przywraca wiarę w power metal. Na koniec zespół postawił na marszowy i rozbudowany „Nothing Changed”.


13 utworów i godzina materiału wydaje się sporo jak na album z taką muzykę. Agonizer wybrnął i z tego problemu. Nagrali urozmaicony materiał, który zawiera przede wszystkim mocne, power metalowe petardy, które pokazują co to znaczy wysokiej klasy power metal naszych czasów. Tak powinien brzmieć nowoczesny, agresywny power metal. Nie brakuje też momentów wzruszających i pięknych pod względem emocji. Agonizer kazał nam czekać 9 lat na nowy album, ale warto było. Dopracowali każdy detal i dzięki temu nie ma mowy o jakiś minusach. Czysta perfekcja i pewien wyznacznik dla przyszłych pokoleń i obecnych zespołów, które starają się grać nowocześnie i melodyjnie. Debiut Agonizer zrobił furorę, ale „Visions of the blind” zapewni im miejsce wśród najlepszych formacji grających power metal czy też wszelkiego rodzaju melodyjny metal. Polecam!

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz