Od samego początku kibicowałem
zespołowi Thermit. W końcu to jest kolejny polski band o ogromnym potencjale.
Jest to poznańska formacja, która powstała w 2009 r z inicjatywy Jendrasa,
Przydepa i Młodego. Panowie od dłuższego
czasu podbija serca fanów heavy metalu i thrash metalu, zwłaszcza fanów takiego
Overkill, Kreator, czy Artillery. Nie
raz już słuchacze docenili ich talent i umiejętności przyznając różnego rodzaju
nagrody i wyróżnienia. Wydali dema czy
singiel i to one zwróciły uwagę fanów Thrash metalu czy heavy metalu i pokazały
że mamy kolejny band, który może śmiało podbić zagraniczny rynek muzyczny. Rok 2016 będzie przełomowy dla Thermit i
polskiej sceny metalowej. To właśnie w tym roku światło dzienne ujrzał
debiutancki krążek zatytułowany „Saints”, który jest wielkim wydarzeniem
muzycznym.
Nie jest łatwo stworzyć album,
który będzie idealny w swojej formule, który ożywi znaną nam koncepcję i
motywy. Trzeba mieć umiejętności i
pomysł by stworzyć materiał pomysłowy i
zaskakujący, przy tym świeży i klasyczny. Thermit dokonał tego bez większego
problemu. Ich debiutancki album „Saints” to encyklopedia na temat tego jak grać
wysokiej klasy thrash metal, a jednocześnie melodyjny i zadziorny heavy metal.
Te dwa światy zostały skrzyżowane i w efekcie powstał znakomity krążek, który
przyciągnie fanów tych dwóch gatunków. „Saints” to przede wszystkim płyta
energiczna, złowieszcza i nie zwykle przebojowa. Na sukces tej płyty wpływ miał przede
wszystkim utalentowany wokalista Trzeszcz, który nadaje kompozycjom
odpowiedniej dynamiki i pazura. Jest w
tym thrash metalowa agresja i metalowa przebojowość. Znakomicie sprawdza się w
takim graniu. Z kolei Jendras i Mlody dają czadu w sferze partii gitarowych i
panowie idą na całość. Nie bawią się w pół środki i dają tyle ile sił im
wystarcza. Słychać zapał, pomysłowość i dobre zgranie. Dawno nie słyszałem
takiego szaleństwa jeśli chodzi o solówki i riffy. Kawał dobrej roboty odwalili
panowie i zasługują na oklaski. W tyle nie zostaje nikt, nawet sekcja
rytmiczna, która napędza całość i czyni ten album prawdziwą petardą. Polski
band nagrał 10 kawałków co daje nam ponad 50 minut muzyki. Zaczyna się z grubej
rury, bo „Lady Flame” to kwintesencja heavy metalu. Mocny, energiczny
riff, spora dawka melodyjności i patentów wyjętych z lat 80. Jest w tym nutka
thrash metalu i Power metalu. Sam kawałek to hit i przykład, że polski band
może konkurować z najlepszymi. Moc thrash metalu w polskim wydaniu mamy w
ostrzejszym „Zombie Lover”, który pokazuje co potrafią gitarzyści. Te
solówki przyprawiają o dreszcze i napawają optymizmem. To się nazywa thrash
metal w klasycznym wydaniu. Wysoki poziom z otwieracza został utrzymany. Pełno
przejść i urozmaicenia mamy w szybszym „Perfect plan”, który w rzeczy samej
jest perfekcyjny. Zespół dobrze się bawi przy tym co gra i to słychać. Dzięki
takiej atmosferze materiał bardzo szybko
wchodzi i nie trzeba żadnych wspomagaczy. Troszkę od całości odstaje toporniejszy
i nieco punkowy „Smoke & Soot”. Thermit potrafi zaskoczyć i dobrze im
wychodzi ten zabieg. Stworzyć mrocznego i pomysłowego kolosa, który trwa 8
minut jest nie lada wyczynem. „Fairtyland” to jedna z najlepszych
kompozycji na płycie. Nie przeszkadza fakt, że więcej w niej słychać z twórczości
Black Sabbath niż Kreator. Główną
atrakcją „Saints” bez wątpienia są szybkie, melodyjne i chwytliwe petardy
utrzymane w thrash metalowej konwencji. To właśnie taki energiczny „The
last meal of the king” czy
przebojowy “Mr. Two face” są trzonem tej płyty. Całość zamyka niezwykle
melodyjny i Power metalowy „Saints”, który jest niezbitym dowodem
na to, że Thermin to wysokiej klasy band.
Na świecie są jeszcze takie
miejsca, w których marka Thermit jeszcze nic nie mówi, ale to się zmieni.
Debiut polskiej formacji to czysta perfekcja i przykład, że można stworzyć materiał
łączący klasyczny melodyjny heavy metal z agresywnym thrash metalem. „Saints”
to jedna z najciekawszych heavy metalowych płyt jakie powstały na ziemi
polskiej i jest to dzieło, które śmiało może konkurować z najlepszymi. Ta płyta
jest dynamiczna, chwytliwa i urozmaicona w swojej konwencji. Thermit postawił
pierwszy poważny krok w swojej karierze i teraz czekamy na kolejny. Miło jest
widzieć kolejną utalentowaną grupę grającą heavy metal, który jest wstanie
podbić serca nie tylko rodaków, ale i też maniaków z zagranicy. Duma rozpiera na samą myśl.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz