sobota, 27 sierpnia 2016

TWILIGHT FORCE - Heroes of mighty Magic (2016)

Twilight Force jest jednym z tych zespołów, przy których łezka się w oku kręci. Nie wiele zespołów power metalowych potrafi przywołać wspomnienia lat 90 i stać się przy tym młodszą wersją rhapsody. Trzeba się w takim wypadku wykazać nie tylko pomysłowością, wyszkoleniem technicznym, ale też i swoistym talentem. Bez tych rzeczy ciężko jest stworzyć coś godnego wielkich zespołów, które stworzyły ten gatunek. Szwedzki Twilight Force na debiutanckim krążku pokazał, że choć istnieją od 2011r to jednak potrafią umiejętnie zbliżyć się do klasycznych albumów Helloween, Sonata Arctica czy Rhapsody. Stawiają na klimat fantasy, na słodkość, podniosłość i chwytliwe melodie. W ich muzyce jest to wszystko, co zawsze pojawiają się w power metalowych kapelach. Mamy szybkość, energię, swobodę, przebojowość i urozmaicenie. Drugi album Twilight Force w postaci „Heroes of mighty Magic” to swoista kontynuacja tego co mieliśmy na „Tales of Ancient Prophecies”. Jednak nowy album jest bardziej dojrzały i bardziej dopieszczony pod względem samych kompozycji. Na albumie wiele się dzieje przez ponad godzinę i mamy wiele ciekawych rozwiązań, które przenoszą nas do lat 90. Już sama okładka zdradza nam z czym tak naprawdę mamy do czynienia. By grać jak rhapsody trzeba mieć świetnego wokalistę i Chrileon z pewnością takim jest. Odnajduje się w górnych rejestrach jak i w tych niższych. Potrafi oczarować swoją manierą i techniką. Ciężko sobie wyobrazić ten band bez niego. Nowy album to również świetny popis gitarzystów, którzy dwoją się i troją by zasypać nas różnymi atrakcyjnymi riffami i solówkami. Faktycznie album jest pełen tego typu rzeczy. To jeden z atutów nowego wydawnictwa, który przez cały czas trzyma w napięciu. Płytę promował otwieracz „Battle of Arcane Might” oraz „Powerwind”, które oddają w pełni styl Twilight Force. Symfoniczny power metal z ciekawymi melodiami i szybkimi riffami, to jest właśnie to. „Guardians of The Seas” potrafi zauroczyć swoim klimatem fantasy. Bardzo dobrze wypada tutaj zabawa tempem i melodiami. Tutaj można też delektować się dobrze dopasowanymi chórkami. Co zaskakuje to na pewno 10 minutowy „There and back again”, który potrafi przenieść słuchacza do świata fantasy. W kawałku dzieje się naprawdę sporo i jest czym się zachwycać przez te 10 minut. Mimo długości trwania utwór nie nudzi, wręcz przeciwnie. „Riders of The Dawn” czy „Keepers of Fate” to takie rasowe power metalowe petardy, które przypominają najlepsze lata Rhapsody, Helloween czy Angra. „Rise of Hero” to nieco słodszy kawałek, ale też naszpikowany słodkości i symfonicznymi patentami. Jednym z moich faworytów na płycie jest niezwykle szybki „To the Stars”, który ociera się momentami o twórczość Dragonforce czy Avantasia, Edguy. Kwintesencja power metalu i wszyscy powinni brać przykład ze szwedów. Tytułowy „Heroes of mighty Magic” to kolejny rozbudowany kawałek na płycie, choć ten jest bardziej podniosły i mające pewne wpływy Hammerfall. Każdy utwór to czysty power metal, mocno zakorzeniony w latach 90. Można dojść do wniosku, że Twilight Force opanował do perfekcji granie symfonicznego power metalu w stylu Rhapsody. Oni żyją latami 90 i miło, że są jeszcze takie zespoły, które potrafią nas zabrać do tego złotego okresu dla power metalu.

Ocena: 10/10

4 komentarze:

  1. Dzięki za przypomnienie, za chwilę sobie puszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste w tym gatunku metali. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. /www.encyklopediametalu.net16.net4 września 2016 11:10:00 CEST

    Jaka landryna i granie prostackie lalalala, nie da się tego słuchać,
    Idealny wyznacznik podobnego grania można znaleźć na `Mightiest Hits` Kaledon, pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoko Sympho Metal,lekkie do słuchania.

    OdpowiedzUsuń