Zmiany, zmiany w austriackim Visions of
Atlantis, który po dzień dzisiejszy jest wliczany do tych
kluczowych zespołów grających symfoniczny power metal.
Zespół słynął do tej pory z przebojowości, z ciekawych
wokalistek i pomysłów. Album „Delta” z 2011 r udowodnił,
że kapela jeszcze wszystkiego nie pokazał i właściwie nabierała
rozpędu. Niestety rok 2013 doprowadził do dwóch zmian. Dwie
kluczowe osoby odeszły z zespołu i tak Maxi Nil i Mario Plan
przestali być częścią Visions of Atlantis. W ich miejsce
zatrudniono Clementine Delauney i znany z Dragony Siegfried Samer.
Kiedy w ogóle przyjrzymy się składowi to można dostrzec
kilka zmian względem „Ethera”. Pojawiają się ponownie
klawiszowiec Chris Kamper, gitarzysta Werner Fiedler i basista Mike
Koren, którzy twrozyli pierwszy skład zespołu. W taki oto sposób na nowej epce w postaci „Old routes
– New Waters” zespół próbuje zmierzyć się ze
swoją przeszłością i pierwszymi trzema albumami. . Udało się
zebrać niemal klasyczny skład, udało się stworzyć ciekawy klimat
i na nowo zagrać nam znane kawałki z pierwszych trzech albumów.
Jednak co ja poczułem podczas odsłuchu to nic poza rozczarowanie.
Była nadzieja, że zmiany pozwolą zespołowi się otworzyć na nowe
rejony, pozwolą wyzwolić się muzykom, a może nawet natchną do
czegoś wielkiego. Niestety nowe dzieło pokazuje brak pomysłów
i pójście w stronę komercyjności. Czyżby zespół
pozazdrościł sukcesów Nightwish czy Within Temptation? To
nie tędy droga i oby zespół to szybko zauważył. Choć na
„Old Routes- new Waters” mamy tylko 5 utworów to i tak
wydaję się to drogą przez męki. Jasne pojawiają się ciekawe
momenty i ciekawe zagrywki, ale całość jest niespójna i
jakaś bez wyrazu. „Lovebearing Storm” może i jest
dynamiczny, może i ma w sobie power metal, jednak końcowy efekt nie
powala. Brzmi to troszkę chaotycznie i sztucznie. Nie ma klimatu, a
moc uleciała jakby z tego zespołu. Nieco progresywny i
przekombinowany „Lost” wyróżnia się
przebojowością i melodyjnymi solówkami. Jest to lekki
kawałek, ale może się podobać. Ballada w postaci „Winternight”
też wypada jakoś tak blado i raczej negatywnie nastawia słuchacza
do całości. „Seven Seas” też sporo stracił w porównaniu
z oryginalną wersją. Również zawodzi spokojniejszy „Last
Shut of Your Eyes”. Visions of Atlantis chce wrócić do
swoich początków, wrócić do formy z pierwszych płyt.
Póki co na chęciach się skończyło. Pozostał niesmak i
wielkie rozczarowanie i aż strach pomyśleć jak będzie brzmiał
kolejny pełnometrażowy krążek tej formacji.
Ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz