Nigdy nie sądziłem, że doczekam czasów, kiedy w naszym
kraju będą zespołu na miarę takich kapel jak Rhapsody, Sonata
Arctica czy Stratovarius. Power metal staje się coraz bardziej
popularny w naszym kraju i młode zespołu nie wstydzą się grać
tego typu heavy metal. Miło jest widzieć na polskiej scenie
metalowej takie formacje jak Divine Weep, Scream Maker czy Titanum,
które starają się grać w tych klimatach. Titanium zrobił
największe postępy. Spora w tym zasługa nowego wokalisty, który
został ściągnięty z Ukrainy. Konstantin Naumenko znany z Sunrise
czy Conquest wspomógł naszych rodaków. Zespół
też jakby z marszu awansował do wyższej ligi. Nowy wokalista znany
jest z wysokich rejestrów i umiejętnego wpasowania się w
klimaty Stratovarius i Sonata Arctica. Nic dziwnego, że najnowsze
dzieło w postaci „Atomic Number 22” brzmi jak jeden z kultowych
albumów Stratovarius czy Sonata Arctica. Album jest znacznie
ciekawszy od debiutu i bardziej dopieszczony. Nie ma słabych punktów
i dostaliśmy krążek dynamiczny, przebojowy i bardzo power
metalowy. Takiej płyty w naszym kraju jeszcze nie było, aż dziw
bierze że nagrali ją Polacy. Gitarzysta Karol Mania, który
znany jest nam z Pathfinder teraz daje czadu z Titanium i na
najnowszej płycie pokazuje swój talent. Jest pełno
złożonych i pomysłowych solówek czy riffów, to
naprawdę budzi podziw. Kompozycje zagrane są z pasją, pomysłem i
lekkością. Zaczyna się od energicznego „Atomic Number 22”.
Na myśl przychodzi wiele kultowych zespołów power
metalowych, jednak Titanium robi swoi. Szybki riff, podniosłość i
niezwykła przebojowość to atuty tego kawałka. Jednak można w
naszym kraju grać power metal wysokich lotów i bijąc na łeb
szyje ostatnie dokonania Sonata Arctica czy Stratovarius. Szybkość
„World of Contradictions” zaskakuje i momentami
przypomina się Dragonforce. Stonowany i nieco zadziorniejszy „Torn
reality” pokazuje zespół z nieco innej strony. W
tym kawałku dzieje się sporo i każdy z tych motywów jest
intrygujący. „Time is out” ma energię i
przebojowość Gamma Ray czy Helloween. Budzi to podziw i można być
dumnym z naszego rodzimego zespołu. W „One
single night” wracamy do klimatów
Stratovarius czy Sonata Arctica. Nutka hard rocka przewija się przez
słodki „Guardians of might” i tutaj nieco brakuje mocy. Na
szczęście to złe wrażenie zaciera 9 minutowa power metalowa
petarda w postaci „Future of mankind” i momentami
czuje się jakbym słuchał „Armageddon” Gamma Ray. Świetna,
energiczna i zróżnicowana kompozycja. Na deser mamy cover
Stratovarius w postaci „Eagleheart” i brzmi to
jakby sami nagrali ten utwór. Udany cover. Titanium rozkręcił
się i nagrał świetny album, który może służyć za
encyklopedyczny przykład jak powinno się grać power metal. Jedno z
największych zaskoczeń roku 2016.
Ocena: 9.5/10
Ocena: 9.5/10
Kupiłem płytke z Japoni, krótko i na temat: kawał dobrej roboty!!!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie czad totalny, słucham słucham i mi się ta muza nie nudzi. Na koncercie chłopaki dają totalnego czadu, są profesjonalni w każdym calu. Jak dla mnie to oni byli gwiazdą tegorocznego Zgierza.
OdpowiedzUsuń