środa, 19 kwietnia 2017

BLACK HAWK - The end of the World (2017)



Niemiecki Black Hawk to jeden z tych zespołów, który mógł rozwijać się w latach 80 i wtedy zdobywać sławę, ale losy potoczyły się inaczej. Swój debiutancki album wydali dopiero w 2005 r.  Teraz po 4 latach wracają z 6 albumem i "The end of the World" to kawał soczystego teutońskiego metalu spod znaku Udo, Accept czy Grave Digger. Choc nie brakuje w tym elementów amerykańskiego heavy/ power metalu reprezentowanego przez Attacker.  Najważniejsze jest to, że Black Hawk zaciera złe wrażenie jakie pozostawił po poprzednim albumie zatytułowanym "A mighty metal axe".

Okładka jest typowa dla tego zespołu i w zasadzie nie wzbudza większego zainteresowania, ale na szczęście muzyka jest o wiele ciekawsza. Nawet brzmienie panowanie dopracowali i zadbali by było ostro i zadziornie. Wolfgang i Gunter dwoją się i troją by ich partie były energiczne, zapadające w pamięci i zagrane z polotem. Udało się to w sumie, bo na płycie jest całkiem sporo chwytliwych melodii i motywów. Może nie ma w tym za grosz oryginalności i często pojawiają się jakieś znane motywy czy melodie. Na przykład taki "Killing for Religion" to kopia "The wrong side of Midnight" Udo. Szybki "Ruler of The Dark" to z kolei utwór, który śmiało mógłby znaleźć się na debiucie Running Wild. Riff "What a World" przypomina nieco "East meet West" Warlock. Z kolei rozpędzony i drapieżny "Street of Terror" nawiązuje do twórczości Attacker. Kompozycje, które wymieniam nie są złe, wręcz przeciwnie, ale brakuje im oryginalności. Mroczny, epicki "The End of the World" to kompozycja bardzo klimatyczna i urzekająca marszowym tempem, a także intrygującymi solówkami. "scream in the Night" to z kolei zrzynka z Paragon i zespół jakoś się z tym nie kryje. Ostro cięte gitary i specyficzny wokal Udo Bethke są tutaj niemal identycznie jak w Paragon. Przebojowy "Legacy of Rock" to taki miks Dio i Battle beast,choć nie brakuje nawiązań do "To the Metal" Gamma Ray. Dalej mamy power metalowy "Just like in Paradise", który brzmi jak kalka "Wastelands" Avantasia i "March of Time" Helloween. Całość zamyka energiczny "Dragonride", który idealnie wieńczy ten album, w którym jest sporo znanych motywów i melodii.

Nie ma oryginalności, nie ma świeżości, ale jest bardzo solidny materiał, którzy przypomni nam kilka znanych melodii. Mimo pewnych wad i tak jest ciekawiej niż na ostatnim albumie Black Hawk. Każdy fan heavy/power metalu powinien obczaić najnowsze dzieło Niemców. Warto!

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz