Czas na kolejny udany debiut roku 2016, a mianowicie na album
hiszpańskiego Taken o tym samym tytule. Jest to pozycja młodego
zespołu, który powstał w 2013r i w sumie przypomina wiele
kapel z lat 90 jeśli chodzi o power metal. Na myśl nasuwa się
Helloween, Stratovarius czy Sonata Arctica i w sumie spora w tym
zasługa wokalisty Davida Arradondo, który pod wieloma
względami przypomina głos młodego Kiske. Patrząc na okładkę
debiutanckiego albumu „Taken” można odnieść wrażenie, że
zespół gra w klimatach Running Wild, ale jednak tak nie jest.
Zawartość na swój sposób zaskakuje formą, klimatem i
aranżacjami. Zespół gra swoje i robi to z pasją. Słychać,
że wychowali się na power metalu i dlatego jest to takie szczere i
miłe dla ucha. Otwieracz „Tales of glory” idealnie
rozpoczyna ten album, dając jednocześnie przedsmak tego co nas
czeka. Rasowy power metal, który jest mocno zakorzeniony w
latach 90. Gitarzysta Gauss wygrywa naprawdę melodyjne i zadziorne
riffy, które nadają całości odpowiedniego charakteru i
pazura. Dzięki niemu kawałki są dynamiczne i zapadają w pamięci
na nieco dłużej. „Modern Messiah” to też świetny
ukłon w stronę lat 90 i te patenty są znane. Bardzo podoba mi się
nieco progresywny „On the road again”, w którym
wysunięte są klawisze. Niezwykle ciekawy kawałek o bardziej hard
rockowym feelingu. Na płycie znajdziemy dwa kolosy czyli „Afterlife”
oraz „The slaughter of the last cursed”, które
mają w sobie coś z twórczości Queen. Dzieje się w nich
sporo i słychać, że zespół ma potencjał. Te kompozycje to
przykład, że zespół potrafi budować klimat i tworzyć
bardziej złożone kawałki. Z kolei „Under the skies of
Asia” czy „forgotten Realms” to przykłady
power metalowych petard. Każdy z utworów na tej płycie jest
solidny i warty uwagi, a dzięki temu debiutancki album Taken jest
naprawdę udany. Panowie postawili na klimat lat 90 i to zdało
egzamin. Czekam na kolejne uderzenie hiszpańskiej
formacji.
Ocena:7/10
Ocena:7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz