sobota, 4 maja 2024

BLADESTORM - Wrangler of Thunder (2024)


 20 kwietnia nakładem thrashing madness productions ukazał się debiutancki krążek wrocławskiej formacji Bladestorm. "Wrangler of thunder" to soczysty heavy metal, który daje nam kopa. Mamy tu szybkie riffy, agresywny wokal, dużą dawkę przebojowości, a wszystko oparte na heavy/speed metalu lat 80. To już kolejne wartościowe wydawnictwo stworzone przez polski band.

Co ciekawe, sama kapela powstała w 2019r na gruzach Leviathan, który grał death/thrash metal.Ten agresywny aspekt na pewno przejawia się w specyficznym wokalu Bartka Koniuszewskiego, który momentami brzmi jak Peavy z Rage, czy też Paul Di Anno. Nie każdemu pewnie przypadnie do gustu jego maniera, ale trzeba oddać mu że pasuje do warstwy instrumentalnej. Band zadbał o każdy aspekt, począwszy od miłej dla oka okładki, czy mocne, wyrazistego brzmienie. Wszystko jest spójne i dobrze dopasowane. Można jedynie ponarzekać, na to że płyta jest na jedno kopyto i troszkę taka oparta jakby na jednym riffie. Przez to wszystko się trochę zlewa w jedną całość.

Każdy z tych utworów, czy weźmiemy otwierający, czy np "Predator" to od razu zauważymy że są to kompozycje zbudowane wg pewnego schematu. Szybkie tempo, zadziorny riff i sporo heavy metalowego pazura. Rozpędzony "Onward to Victory", czy też energiczny "Speed demon" nie przynoszą niczego innego, a jedynie powtórkę z rozrywki. Zamykający "I am the beast" z gościnnym Andy Bringsa też brzmi jak kalka wcześniejszych utworów.

Bladestorm nagrał album bardzo heavy metalowy, bardzo energiczny i to kawał dobrze skrojonego krążka. Album opiera się na mocnych riffach i szybkim tempie. Szkoda, tylko że brakuje urozmaicenia i troszkę świeżości. Mimo pewnych nie dociągnięć, jest to płyta, którą warto posłuchać.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz