środa, 8 maja 2024
SEBASTIAN BACH - Child within the man (2024)
Jeden z najbardziej charyzmatycznych heavy metalowych/rockowych wokalistów powraca z nowym, długo wyczekiwanym materiałem. Tak mowa o Sebastianie Bachu i jego nowym krążku o tytule "Child Within the man" , który ukaże się 10 maja nakładem RPM records. Oczywiście jest to mieszanka hard rocka i heavy metalu. Echa Skid Row owszem są, ale czy udało się nagrać klasyk, który przypomni złote lata Sebastiana Bacha?
Ostatnie dzieło jego dawnych kolegów z Skid Row to była kopalnia hitów i album na miarę tych pierwszych z Bachem na wokalu. Tutaj na swoim krążku Sebastian taki trochę niezdecydowany i przede wszystkim mało w tym przebojowości i tej klasy z tamtych wydawnictw. Na pewno na plus zaliczyć należy mocne, hard rockowe brzmienie i bardzo dobra forma wokalna Sebastiana. Problem tkwi w tym, że gitarzysta Devin Bronson gra solidnie, ale nic ponadto. Nie tworzy intrygujących solówek, czy godnych zapamiętania melodii czy riffów. Wszystko jest dobre, ale nic ponadto. Sam aspekt kompozytorski też niestety kuleje. Mamy bardzo udane utwory, ale też i wypełniacze, przez co płyta jest nie równa.
Dobrze ten album się rozpoczyna, bo od mocnego, wyrazistego "Everbody Bleeds", który przypomina stare dobre czasy Skid Row. Melodia też jest trafiona i wpasowana do stylu jaki prezentuje Sebastian. "Freedom" to też mocny kawałek, który opiera się na zadziornym riffie i łatwo wpadającym w ucho refrenie. Do takiego grania Bach nas przyzwyczaił. Singlowy "Hold on to the dream" to taki bardziej rockowy przebój, ale w dalszym ciągu płyta bardzo pozytywnie zaskakuje. Dalej mamy solidny "hard Darkness", gdzie Sebastian próbuje brzmieć agresywniej i nie jest to złe, ale przejawu geniuszu nie uświadczyłem. Band również pokazuje pazur w "Future of Youth", ale to również tylko solidne granie, które ociera się o stare dobre czasy Skid Row. Potem seria średnio udanych kompozycji i docieram aż do zamykającego kawałka, czyli "to live again". Nastrojowa ballada, która nie nudzi i potrafi zapaść w pamięci. Głos Bacha pasuje idealnie do tego typu kompozycji.
Kilka dobrych momentów, kilka godnych uwagi kompozycji, ale tak to nic szczególnego. Dobrze skrojony materiał z pogranicza heavy metalu i hard rocka. Obecność Sebastiana robi robotę i nie raz tuszuje pewne niedoskonałości i pewnie gdyby nie on, to ta płyta przeszła by bez echa. Warto posłuchać, ale nie jest to klasa starych płyt skid row, ani też nie jest to tak energiczna i przebojowa płyta, jak ostatni album Skid row z Erikiem na wokalu.
Ocena: 6/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz