Seria "Lizard Secrets" włoskiego zespołu Airborn doczekała się trzeciej odsłony. "Utopia" zamyka trylogię i wciąż prezentuje rasowy europejski power metal z wyraźnymi wpływami Helloween, Gamma Ray, Iron Savior czy Scanner. Nowy album może nie jest najlepszym dziełem w dorobku Włochów, ale z pewnością nie przynosi im wstydu – zdecydowanie warto go przesłuchać.
Trzecia część wypada jednak słabiej niż poprzednia. Zespół postawił na nieco bardziej komercyjne brzmienie, lżejsze aranżacje i przystępniejsze motywy. Nadal jest to klasyczny power metal z charakterystycznymi dla Airborn patentami, ale da się odczuć spadek formy. Materiał bywa nierówny, a momentami wręcz pozbawiony mocy i energii, co wpływa na odbiór całości. Airborn wciąż stawia na przebojowość i melodyjność, dzięki czemu płyty słucha się przyjemnie, choć trudno nazwać ją najlepszą w ich dorobku.
Pierwsze skrzypce w zespole gra Alessio Perardi, wokalista i gitarzysta, którego delikatny, melodyjny śpiew nadaje utworom lekkości. Tym razem jednak brakuje w nim pazura i drapieżności, które wcześniej nadawały kompozycjom charakteru. Duet gitarowy Capucchio/Perardi również nie zachwyca – stawia na sprawdzone rozwiązania i chwytliwe melodie, momentami trochę na siłę. Na plus należy odnotować świetną okładkę oraz brzmienie, które dobrze oddaje klimat Airborn.
Otwarcie płyty w postaci "King of Melody" robi znakomite wrażenie – jest szybko, klasycznie i radośnie. Inspiracje Helloween i Freedom Call słychać od pierwszych taktów, a utwór łatwo wpada w ucho i długo zostaje w pamięci. "In Utopia" miejscami przypomina Gamma Ray z czasów "Land of the Free II", a główny riff zdaje się czerpać z tamtej płyty. Dynamiczny, rozpędzony "Forever Is a Long Time Coming" to kolejny mocny punkt albumu – radosny power metal w klimacie lat 90. zawsze jest mile widziany.
Podobne emocje wywołuje przebojowy "Futuremaker", po którym wkracza nieco hardrockowy "Midnight Riders", wprowadzający nas w bardziej komercyjne rejony. Echa Gamma Ray pobrzmiewają w energicznym "Magic Bullet", którego atutem jest chwytliwy refren. Z kolei wesoły, klasycznie power metalowy "Soldiers of Misfortune" przywołuje na myśl stare, dobre Helloween. Niestety, końcówka albumu wypada słabiej – cięższe riffy w zamykających utworach brzmią nieco bezbarwnie, a rozbudowany "My Own World" okazuje się zbyt rozwleczony i pozbawiony wyrazistości.
Airborn to wciąż rozpoznawalna marka w świecie power metalu i niejednokrotnie udowodnili, że potrafią nagrać świetny album. Potencjał w nich drzemie, choć tym razem nie został w pełni wykorzystany. "Utopia" to solidna, momentami bardzo udana płyta, ale daleko jej do miana opus magnum zespołu.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz