Mroczny klimat, patenty power-metalowe inspirowane Sonatą Arcticą, Edguy czy Gamma Ray, a do tego spora dawka chwytliwych melodii – to największe atuty Darker Half. Australijska formacja działa od 2003 roku i mimo pięciu albumów studyjnych wciąż pozostaje w cieniu, nie zdobywając większego rozgłosu. To przykład kolejnego zespołu, który potrafi grać i nagrywać solidne płyty, ale któremu brakuje błysku geniuszu i elementu zaskoczenia.
Po pięciu latach przerwy grupa powróciła z krążkiem „Books of Fate”, wydanym 29 sierpnia nakładem Massacre Records. Darker Half nigdy nie rzucał słuchaczy na kolana, jednak nowy album pokazuje dojrzalsze, bardziej dopracowane oblicze kapeli i rzeczywiście potrafi zapaść w pamięć. Odważę się stwierdzić, że to najlepsza płyta w ich dorobku. Nie ma tu miejsca na nudę – to zwarte, dynamiczne i umiejętnie przygotowane heavy/power metalowe dzieło w mroczniejszej oprawie.
Największą uwagę przyciąga lider zespołu, Steven Simpson. Jego charakterystyczny głos dodaje całości mocy i drapieżności – wokalista robi tu prawdziwe wrażenie. Simpson wraz z Danielem Packovskim tworzą zgrany duet gitarowy, który stawia na proste, ale niezwykle chwytliwe motywy. Melodie łatwo wpadają w ucho, a całość brzmi spójnie i energicznie, co pozytywnie zaskakuje.
Album otwiera krótkie intro, a zaraz po nim pojawia się klasyczny power-metalowy strzał – „The Golden Path”. To utwór pełen przebojowości, energii i udanej zabawy konwencją. Kolejnym mocnym punktem jest „From Disaster”, w którym słychać echa Sonaty Arctica czy Stratovarius – słodki, nośny refren to prawdziwa gratka dla fanów gatunku. Nieco bezbarwniej wypada „Are You Listening”, kierujący się bardziej w stronę hard rocka, za to lekki i bujający „Another Day, Another Nightmare” nadrabia prostotą i przyjemnym klimatem.
Power metal w czystej postaci dostarcza rozpędzony „Something Sinister” – żywcem wyjęty z lat 90., kiedy królowały Gamma Ray czy Edguy. Nie sposób też przejść obojętnie obok przebojowego „Faded Glory”, w którym zespół stawia na agresywniejszy wydźwięk – i ta recepta sprawdza się znakomicie. Album zamyka tytułowy „Book of Fate” – stonowany, mroczny i ukazujący nieco inne oblicze Darker Half.
Grupa zrobiła krok naprzód i przygotowała album bardziej spójny, dopracowany i różnorodny. Nie znajdziemy tu arcydzieła, ale za to pełno zadziornych riffów, nośnych melodii i udanych aranżacji. „Books of Fate” to bez wątpienia jasny punkt w dyskografii zespołu i pozycja, z którą warto się zapoznać.
Ocena: 7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz