niedziela, 10 lipca 2016

RIZON - Power plant (2016)

W twórczości Axxis bardzo cenię sobie „Paradise in Flames” czy „Time Machine”. Bardzo dobra mieszanka melodyjnego power metalu w stylu Helloween czy Gamma Ray z nutką symfonicznego metalu i hard rocka. W dodatku te płyty cechują się niezwykłą przebojowością i lekkością. Jest to też dobry przykład, że można ciekawie rozdzielić partie wokalne na mężczyznę i kobietę. Ciężko w sumie znaleźć udany klon, który przypomni tamte lata Axxis. W sumie to w tą konwencję dobrze wpisuje się najnowszy album szwajcarskiej formacji Rizon. Sam zespół działa od 1997 roku i nagrali do tej pory 4 krążki, które wpisują się w kanon power metalu, hard rocka i melodyjnego metalu. Nie dawno do kapeli dołączyła wokalistka Rahel Fisher, a także nowy gitarzysta i basista. W nowym składzie zespół nagrał 4 album w postaci „Power plant”. W muzyce Rizon w sumie nie brakuje wpływów Nightwish, Sabaton czy Stratovarius i w sumie każdy coś znajdzie dla siebie. Oczywiście szwajcarska formacja nie ma zamiaru nagrywać jakiegoś plagiatu, a wręcz przeciwnie. Starają się tworzyć coś własnego, co nie będzie marną kalką. Podział na dwa wokale, ciekawe i intrygujące motywy gitarowe, a także spora dawka finezyjnych solówek sprawiają że „Power plant” prezentuje się okazale. Okładka nie do końca przekonuje, bo właściwie do samego końca nie wiadomo co się za nią kryje. Na szczęście materiał jest dopieszczony i zaspokaja żądze słuchacza. Jedynym minusem czasami bywa zbyt czyste i wygładzone brzmienie, które nieco psuje całkowity efekt. Co do materiału to warto na pewno wyróżnić melodyjny otwieracz „Nevermore”, który ma w sobie sporo gracji i przebojowości. Power metal pełną gębą wybrzmiewa w szybszym „Feel The Heat”, który zabiera nas do twórczości Stratovarius czy Helloween. Po tej petardzie wkracza hard rockowy hit „Midnight Sun”, który jest przykładem nawiązań do dokonań Axxis. Nie zabrakło muzykom również odwagi by wkroczyć w rejony bardziej progresywne. Trzeba jednak przyznać, że taki „I follow You” to całkiem udany kawałek. Płyty mimo pewnego urozmaicenia stylistycznego fajnie się słucha, bo cały czas mamy ciekawe melodie i dobrze wyważone aranżacje. Dlatego taki rockowy „Timebomb” czy stonowany „No way out” sprawdzają się znakomicie na tej płycie. Wszystko jest troszkę może i ugrzecznione i pozbawione agresji i dynamiki, ale płyta sama w sobie jest dobra i miła w odsłuchu. Staranność i pomysłowość muzyków sprawiły, że „Power plant” to solidny krążek w kategorii melodyjnego rocka i power metalu. Warto znać to wydawnictwo.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz