Jakoś
nigdy nie mogłem się przekonać do twórczości włoskiego
Highlord. Niby jeden z kluczowych bandów power metalowych, nie
tylko jeśli chodzi o włoską scenę metalową. Znani są z
melodyjnych, nieco słodkich partii klawiszowych i progresywnego
charakteru. Ostatnie ich płyty jeszcze słabsze od tych z początku
kariery. Teraz zespół przeszedł pewne roszady, tak więc
pojawiła się nadzieja, że coś się zmieni. Faktycznie nieco
zmieniony szyld, mroczna okładka już od razu dają sygnał, że
najnowsze dzieło w postaci „Hic Sunt Leones” może być czymś
innym niż do tej pory zespół nam serwował. Z jednej strony
zespół dalej gra power metal, a z drugiej słychać wpływy
neoklasycznego power metalu, progresywnego metalu czy też nawet
melodyjnego death metalu. „One world at a Time”
to dobry przykład tego, gdzie faktycznie pojawia się partię harsh
wokalu. Sam utwór promował album i w sumie to był dobry
wybór. Kawałek jest dynamiczny i niezwykle melodyjny. Na
pewno pokazuje, że zespół jest w dobrej formie i są w
stanie nas czymś zaskoczyć. Troszkę Andrea Marchision śpiewa tak
zbyt wysoko i momentami jakoś tak nijako. No, ale power metalowy
charakter jak najbardziej został zachowany. Nowy gitarzysta oraz
nowy klawiszowiec nawet sobie radzą i potrafią nawet się
uzupełniać co słychać w nieco zadziornym „Be
king or Be Killed”.
Nie brakuje też słodkiego klimatu i takiego włoskiego charakteru
co potwierdza „Let There Be fire”.
Na pewno większe wrażenie robi zespół w nieco ostrzejszym i
bardziej rozpędzonym „ Hic Sunt Leones”,
który utrzymany jest w power metalowej konwencji. Mimo starań
można odnieść wrażenie, że zespół za bardzo kombinował
ze strukturą, wykonaniem przez co utwory nie zapadają w pamięci.
Momentami mogą nawet nas zmęczyć swoją konwencją. Tego uczucia
nie poprawiają nieco żywsze i bardziej dynamiczne kawałki w
postaci „Warmight” czy
„Ive chosen my poison”,
które zaliczyć należy do tych najciekawszych kompozycji z
całej płyty. Całość zamyka kolejna power metalowa petarda czyli
„Full Circle”.
Nie brakuje mocnych akcentów, jednak na nowym krążku
Highlord dominuje przekombinowanie i zbyt nijakie melodie, które
nie trafiają do słuchacza. Nie poprawia tego nawet obecność
boskiego Apollo z Firewind. Poprawa jest, ale to jeszcze nie to.
Ocena:
5.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz