Fani epickiego heavy metalu nie powinni pominąć w tym roku
debiutanckiego krążka brazylijskiej formacji Thunder Force.
„Crusader” może nie jest czymś nowym w gatunku, ani nie
wyznacza jakiś nowych trendów. Pozycja ta raczej skierowana
jest do tych, co lubią powspominać inne dzieła i przypomnieć
sobie stare dobre czasy. Usłyszymy tutaj coś z Cirith Ungol, coś z
Manowar czy Majesty. Panowie stawiają na nieco przybrudzone
brzmienie, na taką naturalność i zadziorność, które
przewijają się przez cały album. Jest epickość, podniosłość i
taki rycerski klimat. Dzięki temu płyta jest łatwiejsza w odbiorze
i bardziej nasuwa klasyczne płyty. W zespole kluczową rolę odgrywa
gitarzysta Silva i wokalista Ray. Ray może nie jest technicznym
wokalistą, ale potrafi nadać kompozycjom odpowiedni klimat i dobrze
to odzwierciedla „Hallowed be thy name”, który
zabiera nas w rejony Mercyful fate czy Kinga Diamonda. Album otwiera
z kolei „Bells in the night”, który ma w
sobie więcej zadziorności i energii. Mocny riff i ciekawe melodie
czynią ten utwór godnym uwagi. Nieco rozbudowany „Glory
to the Brave” to bardzo podobny kawałek, który
momentami przypomina dokonania Crystal Viper. Mało to oryginalne
granie, ale może się podobać. Kolejnym bardzo ciekawym kawałkiem
jest marszowy „Stand up & fight”, który
potrafi zaskoczyć przebojowością i formą. Sprawdza się też
rozpędzony „Land of the king”, mający symptomy
speed metalowego grania. Dalej mamy równie energiczny „King
of jerusalem”, który zachwyca mocnym riffem i
niezwykła melodyjnością. Ostatnim utworem o którym warto
wspomnieć jest klimatyczny i epicki „march of Freedom”,
który potrafi urzec swoją lekkością i nutką tajemniczości.
Nie jest to dzieło, które powala na kolana i wzbudza wielkie
emocje, ale jest to kawał porządnego epickiego heavy metalu w
klasycznym wydaniu. Tylko dla zagorzałych fanów takiego
grania.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz