wtorek, 21 marca 2017

THUNDER FORCE - Crusade (2016)

Fani epickiego heavy metalu nie powinni pominąć w tym roku debiutanckiego krążka brazylijskiej formacji Thunder Force. „Crusader” może nie jest czymś nowym w gatunku, ani nie wyznacza jakiś nowych trendów. Pozycja ta raczej skierowana jest do tych, co lubią powspominać inne dzieła i przypomnieć sobie stare dobre czasy. Usłyszymy tutaj coś z Cirith Ungol, coś z Manowar czy Majesty. Panowie stawiają na nieco przybrudzone brzmienie, na taką naturalność i zadziorność, które przewijają się przez cały album. Jest epickość, podniosłość i taki rycerski klimat. Dzięki temu płyta jest łatwiejsza w odbiorze i bardziej nasuwa klasyczne płyty. W zespole kluczową rolę odgrywa gitarzysta Silva i wokalista Ray. Ray może nie jest technicznym wokalistą, ale potrafi nadać kompozycjom odpowiedni klimat i dobrze to odzwierciedla „Hallowed be thy name”, który zabiera nas w rejony Mercyful fate czy Kinga Diamonda. Album otwiera z kolei „Bells in the night”, który ma w sobie więcej zadziorności i energii. Mocny riff i ciekawe melodie czynią ten utwór godnym uwagi. Nieco rozbudowany „Glory to the Brave” to bardzo podobny kawałek, który momentami przypomina dokonania Crystal Viper. Mało to oryginalne granie, ale może się podobać. Kolejnym bardzo ciekawym kawałkiem jest marszowy „Stand up & fight”, który potrafi zaskoczyć przebojowością i formą. Sprawdza się też rozpędzony „Land of the king”, mający symptomy speed metalowego grania. Dalej mamy równie energiczny „King of jerusalem”, który zachwyca mocnym riffem i niezwykła melodyjnością. Ostatnim utworem o którym warto wspomnieć jest klimatyczny i epicki „march of Freedom”, który potrafi urzec swoją lekkością i nutką tajemniczości. Nie jest to dzieło, które powala na kolana i wzbudza wielkie emocje, ale jest to kawał porządnego epickiego heavy metalu w klasycznym wydaniu. Tylko dla zagorzałych fanów takiego grania.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz