„Infinite
entanglement” to był naprawdę udany powrót byłego
wokalisty Iron Maiden. Blaze Bayley pokazał, że wciąż potrafi
tworzyć mocne i dynamiczne kompozycje, które z jednej strony
zabierają nas do świata Iron Maiden, a z drugiej pokazują miłość
Blaze do heavy metalu. Ciekawy koncept w klimatach s-f okazał się
strzałem w dziesiątkę i nic dziwnego, że Blaze postanowił
kontynuować tą historię z 2016. Tak o to powstał drugi rozdział
w postaci „Endure and Survive”.
Nie pierwszy raz Blaze bawi się tworzeniem koncepcyjnej historii na której budowany jest cały album. „Silicon Messiah” czy „Tenth Dimension” to przykład, że już wcześniej Blaze tworzył takie albumy i wychodziło mu to bardzo dobrze. „Endure and Survive” to swoista kontynuacja poprzedniego krążka i nie ma tutaj zaskoczenia. Jedynym zaskoczeniem, jest na pewno to że Blaze Bayley utrzymał wysoki standard. Druga część „Infinite Entanglement” jest również dynamiczna, zadziorna, melodyjna i zagrana z pazurem. Nie brakuje nowoczesnego brzmienia, chwytliwych riffów, wciągających refrenów i przebojowości godnej Iron Maiden. Okładka jest klimatyczna i utrzymana w klimatach poprzedniej, więc od razu można dostrzec że mamy do czynienia z kontynuacją. Minusem płyty jest w sumie krótki materiał, bo na płycie mamy tylko 10 kompozycji. Czy jest to lepszy czy gorszy album od poprzednika w sumie ciężko ocenić. Na pewno jest równie ciekawy i dobrze zagrany. Blaze dawno nie był w takiej formie i to cieszy że na albumie pokazuje klasę.
Tytułowy „Endure and Survive” zaczyna się tajemniczo, ale od razu wiemy jaką płytę słuchamy i jakiego muzyka. Nie ma mowy o pomyłce. Charakterystyczny riff, nieco mroczniejszy klimat i duża dawka przebojowości. Taki rasowy Blaze w klasycznej odsłonie. Wokal jak zwykle charakterystyczny i momentami drażniący, ale taki już jest Blaze. Jeszcze bardziej dynamiczny i przebojowy jest „Escape velocity”, który może spodobać się za sprawą nawiązań do Iron Maiden. Bardziej nowoczesny jest rozpędzony „Blood”. Wszystko za sprawą nieco przekombinowanego i złożonego riffu. Spokojniejszy i bardziej klimatyczny jest „Eating Lies”. Akustyczna gitara tutaj odgrywa kluczową rolę i to dzięki niej mamy taki intrygujący balladowy klimat. Dalej mamy dynamiczny i energiczny „Destroyer”, który potrafi oczarować nieco koncertowym charakterem. Kolejny hit na płycie i w sumie nie ma jakiś słabych utworów, które by nudziły słuchacza. Mocnym atutem „Endure and Survive” są złożone i melodyjne solówki, która nadają przebojowości utworom. Nie trudno o skojarzenia z Iron maiden. Kolejnym tego typu kawałkiem jest przebojowy „Dawn of the dead son” czy melodyjny „Fight Back”. Na tle całości wyróżnia się nieco marszowy i mroczniejszy „The world is turning the wrong way”. Troszkę nieco rozczarowuje spokojniejszy „Together we can move the sun”.
W szybkim tempie Blaze wydał „Endure and Survive” i nie odbiło się to na jakości, bowiem ta płyta dorównuje poprzedniczce. Jest to album równy, dynamiczny i przebojowy. Śmiało można mówić o jednym z najlepszych albumów Blaze'a Bayley'a.
Ocena: 8/10
Nie pierwszy raz Blaze bawi się tworzeniem koncepcyjnej historii na której budowany jest cały album. „Silicon Messiah” czy „Tenth Dimension” to przykład, że już wcześniej Blaze tworzył takie albumy i wychodziło mu to bardzo dobrze. „Endure and Survive” to swoista kontynuacja poprzedniego krążka i nie ma tutaj zaskoczenia. Jedynym zaskoczeniem, jest na pewno to że Blaze Bayley utrzymał wysoki standard. Druga część „Infinite Entanglement” jest również dynamiczna, zadziorna, melodyjna i zagrana z pazurem. Nie brakuje nowoczesnego brzmienia, chwytliwych riffów, wciągających refrenów i przebojowości godnej Iron Maiden. Okładka jest klimatyczna i utrzymana w klimatach poprzedniej, więc od razu można dostrzec że mamy do czynienia z kontynuacją. Minusem płyty jest w sumie krótki materiał, bo na płycie mamy tylko 10 kompozycji. Czy jest to lepszy czy gorszy album od poprzednika w sumie ciężko ocenić. Na pewno jest równie ciekawy i dobrze zagrany. Blaze dawno nie był w takiej formie i to cieszy że na albumie pokazuje klasę.
Tytułowy „Endure and Survive” zaczyna się tajemniczo, ale od razu wiemy jaką płytę słuchamy i jakiego muzyka. Nie ma mowy o pomyłce. Charakterystyczny riff, nieco mroczniejszy klimat i duża dawka przebojowości. Taki rasowy Blaze w klasycznej odsłonie. Wokal jak zwykle charakterystyczny i momentami drażniący, ale taki już jest Blaze. Jeszcze bardziej dynamiczny i przebojowy jest „Escape velocity”, który może spodobać się za sprawą nawiązań do Iron Maiden. Bardziej nowoczesny jest rozpędzony „Blood”. Wszystko za sprawą nieco przekombinowanego i złożonego riffu. Spokojniejszy i bardziej klimatyczny jest „Eating Lies”. Akustyczna gitara tutaj odgrywa kluczową rolę i to dzięki niej mamy taki intrygujący balladowy klimat. Dalej mamy dynamiczny i energiczny „Destroyer”, który potrafi oczarować nieco koncertowym charakterem. Kolejny hit na płycie i w sumie nie ma jakiś słabych utworów, które by nudziły słuchacza. Mocnym atutem „Endure and Survive” są złożone i melodyjne solówki, która nadają przebojowości utworom. Nie trudno o skojarzenia z Iron maiden. Kolejnym tego typu kawałkiem jest przebojowy „Dawn of the dead son” czy melodyjny „Fight Back”. Na tle całości wyróżnia się nieco marszowy i mroczniejszy „The world is turning the wrong way”. Troszkę nieco rozczarowuje spokojniejszy „Together we can move the sun”.
W szybkim tempie Blaze wydał „Endure and Survive” i nie odbiło się to na jakości, bowiem ta płyta dorównuje poprzedniczce. Jest to album równy, dynamiczny i przebojowy. Śmiało można mówić o jednym z najlepszych albumów Blaze'a Bayley'a.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz