środa, 29 lipca 2015

HAMMER KING - Kingdom of the Hammer King (2015)

Ross The Boss cały siły włożył teraz w Death Dealer i troszkę jeszcze trzeba poczekać na trzeci solowy album. Do tego czasu warto zainteresować się Hammer King. Zespół stworzony przez dawnych muzyków Ivory Night. Jeden z tych niemieckich bandów, który nagrał parę albumów i przepadł. W ich muzykę inwestował sam Ross the Boss, bo w końcu zaczynali jako cover band, grający kawałki Manowar. Zresztą lider grupy Patrick Fuchs, który gra na gitarze i zajmuje się wokalem jest znany również z solowego bandu Rossa, gdzie przecież również pełni podobne funkcje. Nic więc dziwnego, że Hammer King to zespół, będący wypadkową twórczości Manowar, Majesty czy właśnie Rossa The Bossa. „Debiut” w postaci „Kingdom of the Hammerking” to nie lada uczta dla fanów melodyjnego heavy/power metalu w stylu przytoczonych wcześniej kapel.

Patrick Fuchs to jeden z moich ulubionych wokalistów, bowiem jest charyzmatyczny i potrafi oddać piękno muzyki heavy/power metalowej w epickiej odsłonie. Miło jest go znów usłyszeć właśnie w takich klimatach. Hammer King brzmi tak świetnie również dzięki Charlesowi Greywolfowi, który czuwał nad produkcją i brzmieniem. Gitarzysta Powerwolf odwalił tutaj kawał dobrej roboty i to słychać od samego początku. Idąc dalej językiem korzyści to trzeba też pochwalić zespół za ciekawą okładkę w stylu lat 80 i tutaj przypominają się okładki Anvil. Patrick tutaj współpracuje z innym gitarzystą, a mianowicie Gino Wildem. Dzięki ich chemii i zgraniu mamy sporo ciekawych pojedynków, sporo elementów zaskoczenia. Każdy motyw ma w sobie to coś i zostaje na długo w pamięci. Pomówmy zatem o samej zawartości, która od samego początku do samego końca niszczy obiekty. „Kingdom of the Hammerking” to taki rasowy heavy metalowy kawałek, który można potraktować jako hymn o metalu. Jest stonowane tempo, jest epicki klimat, jest ciekawa melodia rodem z twórczości Crystal Viper czy Jack starr Burning Star. W „I am the King” zespół przyspiesza i porywa nas swoją przebojowością. „Aderlass; The Blood of Sacrifice” to piękna epicka kompozycja, która ma sporo z twórczości Rossa The Bossa. Dalej mamy marszowy „Chancellor of Glory” w który Hammer King wykorzystuje pewne patenty z NWOBHM. Kolejną petardą na płycie jest w sumie ostrzejszy „Blood Angels”, gdzie zespół nie boi się udać w toporne rejony. Równie dobrze prezentuje się mocny „Figure in the Black” czy bardziej power metalowy „We are the Hammer”. Na sam koniec mamy prawdziwą ucztę czyli true metalową epicką podróż w rejony najlepszych kompozycji Manowar czy Majesty. Oj tak „Glory to the Hammer King” to jeden z najlepszych kawałków roku 2015 właśnie w kategorii true metalu.

Kochasz true metal i brakuje czy dawnego Majesty czy Manowar? Nie możecie się doczekać trzeciego albumu Rossa The Bossa? A może po prostu kochacie true heavy metal w najlepszym wydaniu? Jeśli tak, to Hammer King to pozycja obowiązkowa dla was. Panowie stworzyli prawdziwą perełkę w tejże kategorii. Soczyste brzmienie, nad którym czuwał gitarzysta Powerwolf, do tego Patrick znany z Ross the Boss, który napędza całość, Czego można chcieć więcej? No jedynie więcej takich płyt i koncertu w naszym kraju. Ten album to prawdziwa niespodzianka.

Ocena: 9.5/10

2 komentarze:

  1. Amatorka, granie uliczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawnego Majesty to może bardzo mocno brakować, szczególnie po popłuczynach jakie ostatnio wydali, a Manowar podobno siedzi w studio i pracuje nad nową płytą, więc poczekamy zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń