Czas na Fińską
odpowiedź na kanadyjski Skull Fist czy szwedzki Enforcer. Jest nią
Lord Fist, który został założony w 2011 r i cel był
prosty, a mianowicie grać heavy/speed metal w stylu lat 80. Pełno
jest kapel reprezentujących nową falę tradycyjnego heavy metalu i
trzeba się wykazać pomysłowością i niezwykłą energią by
przykuć uwagę słuchaczy. Trzeba też nagrać dobry album, by wbić
się do grona tych najlepszych, w końcu konkurencja tutaj jest
spora. Na pewno Lord Fist albumem „Green Eyleen” wpisał się już
do to elity młodych kapel, które grają heavy metal
zakorzeniony w latach 80.
Kiedy odpala się
debiutancki album finów to już od razu można poczuć magię
i sympatię do zespołu. Z płyty wydobywa się brzmienie
sformułowane na wzór pierwszych albumów Iron Maiden.
Do tego dochodzi specyficzny wokal Perttu, który nieco mi
przypomina najlepsze lata Paula Di Anno. Jest w tym głosie coś
takiego naturalnego i zapadającego w pamięci, w dodatku jak
najbardziej oddaje klimat lat 80. Nawet okładka została zrobione z
takim odwzorowaniem kiczowatych okładek z tamtego okresu. Styl jest
prosty i łatwy w odbiorze. Wystarczy, że kręci nas szybkość,
proste motywy gitarowe, niezwykła dawka melodii i energii. Jeśli
jest się fanem szczerego heavy/speed metalu to ta płyta przemówi
do was od pierwszej sekundy. Zaczyna się od energicznego „Who
Want to Lives Forever”, który jest hołdem dla Angel
Witch czy Iron Maiden. Choć wszystko tutaj jest jakby na większych
obrotach. Prettu i Nikko to zgrany duet gitarzystów i słychać,
że się dobrze rozumieją. Jest technika, lekkość, jest dynamit i
zapał w tym wszystkim. Takie solówki czy motywy zawsze lepiej
wypadają od tych zagranych na siłę. Wystarczy w słuchać się w
melodyjny „Rainbow Eyes” czy speed metalowy „Master
of The Witches” by pojąć w pełni o czym pisze. Jeszcze
więcej speed metalu i ciekawych melodii dostajemy w tytułowym
„Green Eyleen” czy chwytliwym „Power
Medal”. Płytę wieńczy kolejna petarda w postaci „Road
Revens”. Nie zdziwi Was chyba fakt, że znów jest
tutaj szybko, że mamy ciekawe pojedynki na solówki, a
stylistyka to nic innego jak czysty heavy/speed metal z lat 80.
Płyta może i krótka,
bo trwa 37 minut, ale przez to nie nudzi. Lord Fist jasno daje do
zrozumienia, że gra prosty heavy/speed metal prosto z serca. Słychać
zaangażowanie i to że zespół naprawdę zna się na swojej
robocie. Pozostaje tylko wpisać płytę na listę zakupów w
tym miesiącu i czekać na kolejne wydawnictwa finów.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz