środa, 1 lipca 2015

LORD FIST - Green Eyleeen (2015)

Czas na Fińską odpowiedź na kanadyjski Skull Fist czy szwedzki Enforcer. Jest nią Lord Fist, który został założony w 2011 r i cel był prosty, a mianowicie grać heavy/speed metal w stylu lat 80. Pełno jest kapel reprezentujących nową falę tradycyjnego heavy metalu i trzeba się wykazać pomysłowością i niezwykłą energią by przykuć uwagę słuchaczy. Trzeba też nagrać dobry album, by wbić się do grona tych najlepszych, w końcu konkurencja tutaj jest spora. Na pewno Lord Fist albumem „Green Eyleen” wpisał się już do to elity młodych kapel, które grają heavy metal zakorzeniony w latach 80.


Kiedy odpala się debiutancki album finów to już od razu można poczuć magię i sympatię do zespołu. Z płyty wydobywa się brzmienie sformułowane na wzór pierwszych albumów Iron Maiden. Do tego dochodzi specyficzny wokal Perttu, który nieco mi przypomina najlepsze lata Paula Di Anno. Jest w tym głosie coś takiego naturalnego i zapadającego w pamięci, w dodatku jak najbardziej oddaje klimat lat 80. Nawet okładka została zrobione z takim odwzorowaniem kiczowatych okładek z tamtego okresu. Styl jest prosty i łatwy w odbiorze. Wystarczy, że kręci nas szybkość, proste motywy gitarowe, niezwykła dawka melodii i energii. Jeśli jest się fanem szczerego heavy/speed metalu to ta płyta przemówi do was od pierwszej sekundy. Zaczyna się od energicznego „Who Want to Lives Forever”, który jest hołdem dla Angel Witch czy Iron Maiden. Choć wszystko tutaj jest jakby na większych obrotach. Prettu i Nikko to zgrany duet gitarzystów i słychać, że się dobrze rozumieją. Jest technika, lekkość, jest dynamit i zapał w tym wszystkim. Takie solówki czy motywy zawsze lepiej wypadają od tych zagranych na siłę. Wystarczy w słuchać się w melodyjny „Rainbow Eyes” czy speed metalowy „Master of The Witches” by pojąć w pełni o czym pisze. Jeszcze więcej speed metalu i ciekawych melodii dostajemy w tytułowym „Green Eyleen” czy chwytliwym „Power Medal”. Płytę wieńczy kolejna petarda w postaci „Road Revens”. Nie zdziwi Was chyba fakt, że znów jest tutaj szybko, że mamy ciekawe pojedynki na solówki, a stylistyka to nic innego jak czysty heavy/speed metal z lat 80.

Płyta może i krótka, bo trwa 37 minut, ale przez to nie nudzi. Lord Fist jasno daje do zrozumienia, że gra prosty heavy/speed metal prosto z serca. Słychać zaangażowanie i to że zespół naprawdę zna się na swojej robocie. Pozostaje tylko wpisać płytę na listę zakupów w tym miesiącu i czekać na kolejne wydawnictwa finów.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz