sobota, 26 marca 2016

CONCERTO MOON - Between life and death (2015)

Kiedy mówi się o neoklasycznym power metalu to ma się na myśli przede wszystkim taki Galnerus,Yngwie Malmsteena czy też Iron mask. Do grona tych najlepszych i czołowych przedstawicieli tego gatunku trzeba zaliczyć też japoński Concerto Moon. Już dawno temu ugruntowali swoją pozycję na rynku muzycznym i mają wypracowany swój status i nie muszą tak naprawdę nic udowadniać. Działają sukcesywnie od 1996 roku i właściwie każdy album ma swoją wartość. Dorobili się już 11 albumów i ten najnowszy „Between life and Death” nic nowego nie wnosi do twórczości zespołu, ale z pewnością pokazuje że wciąż trzymają wysoki poziom i wciąż można liczyć na nich.

Od lat muzyka Concerto Moon zachwyca tych, którzy cenią sobie ciekawe i złożone popisy gitarowe, którzy gustują w pomysłowych i soczystych riffach i chwytliwych solówkach. Concerto Moon to marka, która nie zawodzi. Choć ze starego składu został tylko Norifumi to i tak wciąż brzmią tak jak za dawnych lat. Nowo pozyskani muzycy dodają świeżości i sprawiają że Concerto Moon potrafi też zaskoczyć. „Between Life and death” nagrał właściwie nowy skład, bo pojawiła się nowa sekcja rytmiczna i klawiszowiec. Wokalista Atsushi też działa tylko od 2011, ale nabrał już pewności i jego wokal brzmi o wiele lepiej niż na pierwszych płyt. Cały czas zespół robi swoje przez co nie ma obaw, że zboczą ze swojego kursu. Concerto Moon to przede wszystkim zawsze mocne brzmienie, spora dawka przebojowości i urozmaicenie materiału, dzięki czemu ich płyt są takie łatwo przyswajalne. Na nowym albumie znajdziemy 10 kompozycji, które pokazują co tak naprawdę znaczy neoklasyczny power metal i w czym tkwi urok japońskiej formacji. „Alone in the Dark” ma klasyczny riff osadzony w klimatach Dio czy Rainbow. Concerto moon dawno nie brzmiał tak mocno i tak świeżo. Sam utwór tez pokazuje, że zespół jest w bardzo dobrej formie. Norifumi przyzwyczaił nas do tych swoich atrakcyjnych, a czasami intrygujących zagrywek gitarowych, które stanowią podstawę każdego utworu. „Struggle to the Death” to już nieco bardziej progresywne granie, gdzie zespół oddala się w stronę bardziej pokręconego motywu. Zawsze mile widziane są takie klasyczne rozwiązania i riffy nasuwające twórczość Yngwiego. To też taki „Between life and death” czy przesiąknięty Rainbow „I'll Close my eyes” stanowią największą atrakcję albumu. Concerto Moon od samego początku dał się poznać jako zespół, który potrafi ciekawe szybkie, rozpędzone kompozycje. To właśnie one stanowią potęgę danego albumu, tak też jest i tym razem. „Life on The edge” to jeden z tych najlepszych petard na płycie i żywy dowód na to, że Concerto Moon to jeden z czołowych bandów grających neoklasyczny power metal. Album jest bardzo urozmaicony bowiem mamy raz szybsze tempo, raz takie bardziej stonowane i bardziej hard rockowe wcielenie zespołu. Hard rockowy „Keep Holding on” pozwala nam odpocząć i zrelaksować się i odpłynąć w romantycznym klimacie. Więcej Rainbow uświadczymy w „Againts the World”, w szybszym „Survive” . Ten świetny album zamyka energiczny „Down fall in Blood”, który jest kwintesencją stylu Concerto Moon jak i samego gatunku.

Zmiany personalne i pewne zawirowania nie przeszkodziło Concerto Moon przed nagraniem kolejnego udanego albumu. „Between life and death” to bardzo przemyślany i zróżnicowany album, który zabiera nas do świata, którzy rządzi się innymi zasadami, a gitara elektryczna jest przewodnikiem. Nowy album brzmi świeżo i nie zawodzi w żadnym calu. Fani neoklasycznego power metalu nie powinni tego przegapić.

Ocena: 8.5/10

1 komentarz:

  1. Nigdy nie przepadałam za muzyką japońską, ale z ciekawości przesłucham. Może się w końcu przekonam ;)

    OdpowiedzUsuń