czwartek, 17 marca 2016

LORDS OF BLACK - II (2016)

Kariera Ronniego Romero nabrała ostatnio niezłego rozpędu. Nie dość, że stał się nowym wokalistą Rainbow wskrzeszonego przez Ritchiego Blackmore'a to jeszcze jego macierzysty band Lords of Black wydał w tym roku nowy album w postaci „II”. Hiszpański wokalista to jeden z najbardziej uzdolnionych muzyków młodego pokolenia i to nie podlega wątpliwości. W jego głosie słychać wpływy Frediego z Queen oraz Ronniego James Dio. Nic dziwnego, że Ritchie jego wybrał do nowej wizji Rainbow. Sam Lords of Black to jeden z najciekawszych młodych zespołów jakie ostatnio powstały i w sumie wystarczył im udany debiut by wkupić się w łaski fanów heavy/power metalu. Pierwszy album to była miła niespodzianka i przykład, że można grać nowocześnie, jednocześnie klasycznie. Ciekawa wizja grania heavy/ power metalu sprawiła, że każdy czekał na drugi album. „II” to jak sama nazwa wskazuje drugi album w karierze, ale to też ma inne znaczenie. Jest to drugi też album utrzymany w takiej samej konwencji co debiut i pod wieloma względami te dwa albumy są podobne.

Zastosowane podobne, soczyste i dopieszczone brzmienie, które podkreśla nowoczesność i agresję Lords of Black. Skład jest taki sam co na debiucie, zresztą jak sam styl i forma tworzenia utworów. Tak więc nie ma tutaj mowy o jakiś zmianach czy eksperymentowaniu. Ronnie nabrał jeszcze większego doświadczania i to słychać niemal od pierwszych minut płyty. Jego soczysty i mocny głos daje się we znaki od samego początku. To on jest głównym motorem napędowym kapeli i to nie podlega dyskusji. Nie można jednak zapominać o popisach gitarowych Tony'ego. Solówki na nowym albumie są bardziej wyszukane i dzieje się sporo w tej kwestii. Ocieramy się nie tylko o heavy czy power metal, ale też progresywny heavy metal. Tony nie idzie na łatwiznę i stara się każdemu utworowi nadać odpowiedni charakter. W ten sposób mamy spore urozmaicenie i nie ma mowy o granie na jedno kopyto. „Merciless” wkracza zaraz po krótkim intrze i w zasadzie jest to nowoczesny, progresywny heavy/power metal. Można doszukać się wpływów Masterplan, Dark Moor, czy Nightmare. Jest agresja, jest przebojowość i ciekawa forma tego podania. Więcej progresji ma w sobie „Only one life away”. Płytę promował „Everything You're not” i choć nie jest to najlepszy utwór na krążku to ma w sobie coś co zapada w pamięci. Spora w tym zasługa ciekawej linii melodyjnej. Echa Masterplan i swego rodzaju lekkość jest główną atrakcją w
New World's Comin”
. Jest to jedna z najciekawszych kompozycji na płycie i dobrze, że zespół tworzy takie hity. Jeśli ktoś lubi ciekawe melodie i marszowe tempo ten pokocha bez wątpienia epicki „Cry no more”. Dalej warto wyróżnić mroczny „Insane”, rozbudowany „Ghost of You”, szybszy „The Art of illusions part III”, czy energiczny „Shadows of war”. Na „II” mamy też fajne bonusy. Choćby „Lady of the lake” z repertuaru Rainbow i jeszcze ciekawy cover Queen w postaci „Innuendo”.


Ronnie Romero udowadnia na „II”, że jest wokalistą pełnym i niczego mu nie brakuje. Ma w sobie coś z maniery DIO i Mecury'ego i to słychać na tym albumie. „II” to kontynuacja udanego debiutu i tym wydawnictwem Lords of Black potwierdza swoją wielkość i to, że jest jednym z najciekawszych zespołów młodego pokolenia. Jeśli kochacie świeże spojrzenie do heavy/power metalu i nowoczesne brzmienie to bez wątpienia jest to płyta dla Was.

Ocena: 8.5/10

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba w tym blogu, że mogę poczytać o nowych zespołach. A potem ich posłuchać ;) Dzięki wielkie, bez ciebie moj gust muzyczny pewnie by sie skonczyl tylko na klasykach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka jest moja misja :D tez kiedys myslałem ze swiat kończy się na Accept, Helloween, Judas Priest czy Iron maidden :D jest wiele fajnych kapel, które nie są aż tak znane:D szkoda tylko że mam tak mało czasu żeby wszystko opisać :P zwłaszcza w starociach, ale co zrobić? samemu ciężko wszystko ogarnąć :D ale w nowościach w miarę co ważne, to jest :D

      Usuń