To już 10 lat istnienia
hiszpańskiego Third Dimension, choć świat ich lepiej poznał w
roku 2014 kiedy to wydali swój pierwszy album w postaci „Where
Dragon Lies”. Dla wielu fanów power metalu było to odkrycie
i przypomnienie klasycznych albumów z tego gatunku. Nagle na
jednej płycie można było usłyszeć stare dobre albumy Helloween
za czasów Hansena i Kiske, a także pierwsze płyty Edguy czy
Gamma Ray. Third Dimension postanowił stworzyć power metal
wzorowanych na wielkich kapelach, energiczny i bardzo melodyjny, z
odrobiną słodkości, a wszystko z zachowaniem tradycji
europejskiego power metalu z lat 90. W roku 2015 do kapeli dołączył
klawiszowiec Alena Alonso, która nadała całości jeszcze
większej przestrzeni. To ona teraz buduje klimat i nadaje kawałkom
nutki tajemniczości i progresywności. Rok minął od debiutu, a już
można się cieszyć nowym materiałem. „Conspiracy theory” to
nic innego przedłużenie tego co słyszeliśmy na debiucie. Mamy
szybkie tempo, słodkie melodie, mamy przeboje, mamy podniosły i
zadziorny wokal Miguela, a także sporą dawkę ciekawych popisów
gitarowych. To wszystko jest i na nowym albumie, tylko jakby jeszcze
więcej, a do tego dochodzą klawisze. Dzięki temu album jest
podniosły i klimatyczny, a stylistycznie momentami przypomina stary
Dragonhammer czy Masterplan. Właściwie muzycy tylko potwierdzili,
że wiedzą jak grać power metal i że to nie był tylko jednorazowy
wybryk i naprawdę stać ich na nagrywanie bardzo dobrych albumów.
Po raz kolejny album zdobi miła dla oka okładka, która
przenosi nas do lat 80 czy 90, co bardzo cieszy. Brzmienie jest
wygładzone, bardzo czyste, ale dzięki temu wszystko dobrze słychać.
Najlepszym argumentem, który przekona każdego jest sam
materiał, który jest przemyślany, dobrze wyważony między
dynamiką, szybkim agresywnym graniem, a przebojowością. W dodatku
materiał jest urozmaicony i pozbawiony typowych wypełniaczy.
Zaczyna się klimatycznie bo od intra w postaci „Project
Infinity”. Potem już mamy taki rasowy power metalowy hit
osadzony w stylizacji Helloween czy Gamma Ray. „Last
Survivors” to prawdziwa petarda, a to co wyprawiają
gitarzyści Sergio i Jorge zasługuję na owację. Jest energia, jest
pazur i finezja, a wszystko brzmi tak jak powinno. Atutem jest przede
wszystkim chwytliwość które przemawia przez każdy motyw i
melodię. Więcej starego Helloween uświadczymy w „Lanres
Revenge” i dopiero „Sacrifice” wnosi
troszkę urozmaicenia. Utwór jest bardziej stonowany i
bardziej podniosły, choć nie brakuje w nim cech progresywnego
metalu. Każda melodia w danym utworze jest zapadająca w pamięci i
to imponuje zwłaszcza przy „Conspiracy Theory”.
Zespół rozwinął się i nie ma problemów z
zaskakiwaniem i tworzeniem również lekkich i nieco hard
rockowych kawałków. Dobrze to wybrzmiewa w „Nexus 6”.
Nawet ballada „Tears and Thorns” zachwyca i chwyta
za serce. Nagrać godną uwagi balladę to nie lada wyczyn. Nowy
album hiszpańskiej formacji to przede wszystkim szybki power metal i
to właśnie takie utwory jak „Gate to the stars”
czy „Where Dragon Lies”. Na miano najostrzejszego
kawałka zasługuje 7 minutowy „From ashes”. Ponad
godzina power metalu w wykonaniu Third Dimension to prawdziwa uczta
dla fanów europejskiego power metalu z lat 90 i hołd dla
takich kapel jak Helloween, edguy czy Gamma Ray. Wychodzi im to
nadzwyczaj dobrze i już wiadomo, że jeszcze nie raz o nich
usłyszymy. Dobrze, że są jeszcze kapele jak ta, bo przynajmniej
ktoś podtrzymuje ten styl tradycyjnego europejskiego power metalu.
Polecam.
Ocena: 8.5/10
Na pewno przesłucham - kiedyś coś słyszałem o nich, ale jakoś nie pokusiłem się o to, żeby po nich sięgnąć.
OdpowiedzUsuńA ja słyszałem ich kilka razy, ale nie przypadli mi do gustu jakoś.
OdpowiedzUsuńA mi spodobało się ich wydawnictwo .Ktoś wie gdzie można kupić płytę?
OdpowiedzUsuń