poniedziałek, 7 marca 2016

THIRD DIMENSION - Conspiracy Theory (2015)

To już 10 lat istnienia hiszpańskiego Third Dimension, choć świat ich lepiej poznał w roku 2014 kiedy to wydali swój pierwszy album w postaci „Where Dragon Lies”. Dla wielu fanów power metalu było to odkrycie i przypomnienie klasycznych albumów z tego gatunku. Nagle na jednej płycie można było usłyszeć stare dobre albumy Helloween za czasów Hansena i Kiske, a także pierwsze płyty Edguy czy Gamma Ray. Third Dimension postanowił stworzyć power metal wzorowanych na wielkich kapelach, energiczny i bardzo melodyjny, z odrobiną słodkości, a wszystko z zachowaniem tradycji europejskiego power metalu z lat 90. W roku 2015 do kapeli dołączył klawiszowiec Alena Alonso, która nadała całości jeszcze większej przestrzeni. To ona teraz buduje klimat i nadaje kawałkom nutki tajemniczości i progresywności. Rok minął od debiutu, a już można się cieszyć nowym materiałem. „Conspiracy theory” to nic innego przedłużenie tego co słyszeliśmy na debiucie. Mamy szybkie tempo, słodkie melodie, mamy przeboje, mamy podniosły i zadziorny wokal Miguela, a także sporą dawkę ciekawych popisów gitarowych. To wszystko jest i na nowym albumie, tylko jakby jeszcze więcej, a do tego dochodzą klawisze. Dzięki temu album jest podniosły i klimatyczny, a stylistycznie momentami przypomina stary Dragonhammer czy Masterplan. Właściwie muzycy tylko potwierdzili, że wiedzą jak grać power metal i że to nie był tylko jednorazowy wybryk i naprawdę stać ich na nagrywanie bardzo dobrych albumów. Po raz kolejny album zdobi miła dla oka okładka, która przenosi nas do lat 80 czy 90, co bardzo cieszy. Brzmienie jest wygładzone, bardzo czyste, ale dzięki temu wszystko dobrze słychać. Najlepszym argumentem, który przekona każdego jest sam materiał, który jest przemyślany, dobrze wyważony między dynamiką, szybkim agresywnym graniem, a przebojowością. W dodatku materiał jest urozmaicony i pozbawiony typowych wypełniaczy. Zaczyna się klimatycznie bo od intra w postaci „Project Infinity”. Potem już mamy taki rasowy power metalowy hit osadzony w stylizacji Helloween czy Gamma Ray. „Last Survivors” to prawdziwa petarda, a to co wyprawiają gitarzyści Sergio i Jorge zasługuję na owację. Jest energia, jest pazur i finezja, a wszystko brzmi tak jak powinno. Atutem jest przede wszystkim chwytliwość które przemawia przez każdy motyw i melodię. Więcej starego Helloween uświadczymy w „Lanres Revenge” i dopiero „Sacrifice” wnosi troszkę urozmaicenia. Utwór jest bardziej stonowany i bardziej podniosły, choć nie brakuje w nim cech progresywnego metalu. Każda melodia w danym utworze jest zapadająca w pamięci i to imponuje zwłaszcza przy „Conspiracy Theory”. Zespół rozwinął się i nie ma problemów z zaskakiwaniem i tworzeniem również lekkich i nieco hard rockowych kawałków. Dobrze to wybrzmiewa w „Nexus 6”. Nawet ballada „Tears and Thorns” zachwyca i chwyta za serce. Nagrać godną uwagi balladę to nie lada wyczyn. Nowy album hiszpańskiej formacji to przede wszystkim szybki power metal i to właśnie takie utwory jak „Gate to the stars” czy „Where Dragon Lies”. Na miano najostrzejszego kawałka zasługuje 7 minutowy „From ashes”. Ponad godzina power metalu w wykonaniu Third Dimension to prawdziwa uczta dla fanów europejskiego power metalu z lat 90 i hołd dla takich kapel jak Helloween, edguy czy Gamma Ray. Wychodzi im to nadzwyczaj dobrze i już wiadomo, że jeszcze nie raz o nich usłyszymy. Dobrze, że są jeszcze kapele jak ta, bo przynajmniej ktoś podtrzymuje ten styl tradycyjnego europejskiego power metalu. Polecam.

Ocena: 8.5/10

3 komentarze:

  1. Na pewno przesłucham - kiedyś coś słyszałem o nich, ale jakoś nie pokusiłem się o to, żeby po nich sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja słyszałem ich kilka razy, ale nie przypadli mi do gustu jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi spodobało się ich wydawnictwo .Ktoś wie gdzie można kupić płytę?

    OdpowiedzUsuń