środa, 30 marca 2016

JUDAS PRIEST - Battle Cry (2016)

Każdy koncert Judas Priest to wielkie wydarzenie i prawdziwa uczta dla fanów heavy metalu. Od czasu kiedy do zespołu wrócił Rob Halford kapela przeżywa swoją drugą młodość. „Angel of Retribution” to był udany comeback i w tamtym okresie trasa koncertowa była wręcz idealna. Sama setlista i forma zespołu była jak marzenie. Potem bardziej kontrowersyjny „Nostradamus” i pokazanie się z jeszcze innej strony. Ten moment zespół też uwieńczył pod postacią „Epitaph”. Ostatni album to „Redeemer of Souls”, który jest kwintesencją Judas Priest i jednym z ich najciekawszych wydawnictw. Nic więc dziwnego, że zespół postanowił wydać kolejne DVD i nawet koncertowy album. „Battle cry” może nie zawiera setlisty marzeń i nie ma w sobie tyle gracji co „Rising in The East” czy takiej zaskakującej setlisty co „Epitaph”. Jednak publiczność wacken nadaje „Battle cry” prawdziwego koncertowego klimatu. To dzięki temu i ciekawej oprawie nowy album koncertowy zyskuje w naszych oczach. Plusem jest również fakt, że można posłuchać jeśli ktoś nie miał okazji nowych kawałków i to na żywo. Taki mocarny „Halls of Valhalla” , czy „Redeemer of souls” to przykłady, że ostatni album to był kawał mocnego heavy metalu. Skojarzenia z okresem „Painkiller” są jak najbardziej na miejscu. Kawałki dobrze wypadły i zagrzały fanów do zabawy. Jako intro posłużył początkowa melodia z „Battle Cry” i szkoda tylko że band nie postanowił w całości zagrać tego kawałka. Nie zabrakło na płycie takich klasyków jak „Metal Gods” czy „Breaking The Law”, które zespół zawsze gra na swoich koncertach. Wykonanie tych utworów jakoś niczym specjalnym nas nie zaskakuje. Rob mimo swojego wieku dobrze radzi sobie z śpiewaniem tych spokojniejszych utworów typu „ Beyond the realms of death” czy petard pokroju „Jawbreaker”. Miło jest widzieć, że zespół postanowił odświeżyć jeden z klasyków, które dawno nie grali. Innym klasykiem, który Judas Priest dawno nie grał jest „Devils Child”. Zespół jak zawsze potrafi zrobić dobre show i rozgrzać publiczność. Dobrze to słychać w „Hell Bent for Leather”, czy „You've got Another Thing Coming”. Na sam koniec sięgnięto po „Painkiller”, który dla wielu jest najlepszym utworem zespołu. Samo wykonanie jest dobre, aczkolwiek Rob nie radzi sobie z tym utworem tak dobrze jak kiedyś. Może lepiej byłoby zastąpić ten hit takim np. „Love Bites”, który zespół gra już na trasie związanej z „Redeemer of Souls”. Jest niedosyt jeśli chodzi o setlistę jak i same atrakcje. Dobre show, dobra muzyka, jednak można odnieść wrażenie, że Judas Priest miał lepsze koncertowe albumy na swoim koncie. Jednak mimo pewnych wad, niedociągnięć warto mieć „Battle Cry” w swojej kolekcji, bo jest to uczta dla fanów heavy metalu i Judas Priest.

Ocena: 8.5/10

2 komentarze:

  1. Tylko 8,5? ;) Ja bym o całą ocenę podwyższył. Album jest rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ja czuje nie dosyt :( brakuje parę hitów :( ale ogólnie fakt jest to bardzo dobry album koncertowy :D zreszta to norma jesli chodzi o Judasów :D

      Usuń