środa, 23 marca 2016

SARASIN - Sarasin (2016)

Do świata żywych powrócił nie tak dawno kanadyjski band Sarasin. Jest to kolejny zespół, który powstał w latach 80. W tamtych czasach wydali mini album „Lay down your guns”, który był utrzymany w stylizacji hard'n heavy i heavy metalu. Przez wiele lat kapela nie istniała i już raczej nikt nie wierzył w ich powrót. Jednak gitarzysta Greg Boileau jako jedyny ze starego składu postanowił reaktywować band i powrócić z nowym materiałem. Plany z składem na pewno pokrzyżowała śmierć Roba Granta, który przegrał walkę z rakiem w 2012r. Sarasin postanowił postawić na mocne riffy, na specyficzny wokal Micheala Wilsona, który jest pod wpływem Ozziego Osbourne'a. To właśnie ciężkie partie gitarowe, doświadczenie muzyków i mroczny klimat mają być atutem nowe dzieła. „Sarasin” to jakby nie patrzeć debiutancki album tej formacji, ale ciężko mówić tutaj o mało doświadczonych muzykach, którzy nie wiedzą jak grać. Mało wyrazista jest sekcja rytmiczna, troszkę brzmienie jest niższych lotów. Jednak przemawia za tym krążkiem szczerość, autentyczne pomysły i chęć grania prostego heavy metalu. W ich muzyce doszukać można się wpływów Black Sabbath, Dio, czy Judas Priest. Album promował toporny i taki dość ciężki „The Hammer”, który ma coś właśnie z twórczości Dio. Mały w tym energii czy przebojowości, ale jest to kawał solidnego grania. „The Enemy Within” jest bardziej stonowany i osadzony w klasycznym stylu Judas Priest. Zespół znacznie lepiej wypada w żywszych kawałkach a taki jest „In our image” czy doom metalowy „Now”. Dobrze prezentuje się mroczniejszy „Sinkhole” czy rytmiczny „Live to see the glory”, który ma coś z wczesnego Black Sabbath. Najciekawszym utworem na płycie jest niezwykle melodyjny i agresywny „Forevermore”, z kolei całość zamyka toporniejszy „Wake Up”. Płyta zagrana troszkę na jedno kopyto i pozbawiona zaskoczenia. Wszystko zbudowane jakby na jednym motywie, co może nieco uśpić naszą czujność. Jednak płyta jest solidna i ma swoje zalety jak choćby mroczny klimat czy ciężkie riffy. Płyta została dedykowana zmarłemu koledze i to bardzo miły gest. Sarasin powrócił na dobre i zobaczymy co to przyniesie heavy metalowemu światku.

Ocena: 6/10

5 komentarzy:

  1. Super wiadomość - czekałem na ich powrót :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się płyta bardzo podoba - czy komuś dałeś więcej niż 8 na 10? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No pewnie :D sporo płyt u mnie dostaje wysokie noty :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi z kolei zespół w ogóle nie przypadł do gustu. Łukaszu, mamy zupełnie inny gust, takie mam wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A dla mnie to jest takie silne 8/10 :)

    OdpowiedzUsuń