wtorek, 16 lipca 2019

SABATON - The Great War (2019)

Lata lecą, pojawiają się nowe kapele, każdy próbuje swoich sił i stara się stworzyć coś swojego, a szwedzki Sabaton wciąż jest na szczytach. To już jest marka, którą każdy zna. Nawet jeśli ktoś nie lubi power metalu na pewno kojarzy ten band. W 2005 roku debiutowali albumem "Primo Victoria" i to już był wielki sukces. Kapela pokazała nowy patent na melodyjny power metal i pokazała światu, że tematyka wojenna to żyzna gleba do pisania ciekawych tekstów. Pierwszy raz ktoś pokazał, że historia nie musi być nudna. Rozpoczął się szał na muzykę Sabton i każdy słuchał i zachwycał się tym co grali. Punktem zwrotnym okazał się koncepcyjny album "The Art of War". Znakomicie band przedłożył tematykę "Sztuki Wojny", a Polska jeszcze bardziej pokochała ten band. Sabaton pokazał, że Polska historia też kryje sporo ciekawych tematów, które można wykorzystać. Ta szwedzka machina tak się rozpędziła, że nikt nie mógł jej powstrzymać.  Rok 2012 to cios dla kapeli, bo odchodzą kluczowi muzycy Sabaton. Nie ma perkusisty, dwóch gitarzystów i klawiszowca. Trzeba wszystko budować od nowa. "Heroes" nie brzmiał idealnie, ale "The last stand" to jeden z ich najlepszych albumów. To dawało nadzieję, że band stać wciąż na wielki album. Moda na nich nie przeminęła i panowie są wciąż na szczycie. Najnowsze dzieło "The Great War" to kolejny mocny akcent w ich dyskografii.

Jest to kolejny koncepcyjny album w historii Sabaton. "The Great War" zabiera nas do okresu I wojny światowej. Oczywiście to nie pierwszy raz kiedy band zabiera nas do tamtych czasów, ale tym razem całość jest związana z tamtym okresem. Band wziął sprawę na poważnie i nagrał album podniosły, klimatyczny i pełen bojowego charakteru. Niby jest to rasowy album Sabaton, jest pełno słodkich melodii, podniosłych refrenów, marszowego tempa i dobrej zabawy. Mamy tutaj wszystko to za co kochamy muzykę Sabaton, choć band stara się też nas zaskoczyć i porwać nowymi smaczkami. Sabaton bez wątpienia napędza jedyny w swoim rodzaju wokal Joakima Bordena, który wie jak porwać słuchacza. Znów zamiata swoją barwą i pozytywną energią. Świeżość wnosi tutaj Tommy Johansson, który w tym roku oczarował fanów za sprawą bandu Majestica. Uzdolniony gitarzysta z doświadczeniem i głową pełną pomysłów. 

"The Great War" to znakomite zwieńczenie 20 lecia działalności sabaton. Wieloletni producent i przyjaciel zespołu Jonas Kjellgren zajął się produkcją, a Peter Sallai stworzył jedną z piękniejszych okładek Sabaton. Normalnie ciarki przechodzą od samego patrzenia. Brzmienie jest soczyste i pełne mocy, tak więc nie ma tutaj miejsca na fuszerkę.

Ta płyta ma jeden minus. Cholernie krótki czas trwania. Co to jest 38 minut? Bardzo mało, a szkoda bo kawałki są z górnej półki. Właściwie brakuje czegoś nieco dłuższego, bo dominują krótkie 4 minutowe kompozycje.

Wejście w postaci "The future of Warfare" zaczyna się klimatycznie, nieco nie spokojnie. Utwór przemyca ciekawe zagrywki gitarowe i podniosły refren. Zacny kawałek, choć brakuje mu szybkości czy zadziornego riffu. Dużo dobrej pracy gitarzystów mamy w przebojowym "Seven pillars of Wisdom". Kawałek w średnim tempie i pełen epickości. Można tutaj poczuć klimat "The art of war". Więcej power metalu mamy w lekkim i melodyjnym "82 nd all the way"  i to kolejny hit na płycie. Szkoda tylko, że wszystko leci tak szybko do przodu, bo kawałki krótkie. Sabaton zaskakuje pomysłowością i aranżacjami w nieco pokręconym "The attack of the dead man". Jest to kolejny przykład, że tym razem gitary odgrywają bardziej znaczącą rolę. Magia jest tutaj i można być oczarowanym. Najmocniejszym kawałkiem pod względem dynamiki i zadziorności jest "Devil dogs". Niezwykle energiczny i zapadający utwór. Czas ns pierwszy singiel, a mianowicie "The red baron". Klawiszowe wejście jest godne Deep purple i bardzo mi się to podoba. Klimat tego kawałka jest w stylu poprzedniego krążka. Refren robi tutaj sporą robotę. Prawdziwy hit. "The Great war" to kolejny utwór, który band zaprezentował przed premierą płyty. Kwintesencja stylu Sabaton i to jest utwór zwiastujący co nas czeka na albumie. Taki marszowy melodyjny to zawsze wizytówka na ich krążkach. Perełka i jeden z ich najlepszych kawałków w całej działalności. Jest energia i power metal w rozpędzonym "A ghost in the trenches". Znany wcześniej "Fields of verdun" to kolejny szybszy kawałek na płycie i to sabaton jaki znamy i kochamy. Podniosły refren, epicki wydźwięk i duża dawka chwytliwych melodii. W podobnych kategoriach można rozpatrywać bojowy "The end of the war to end all wars" , który imponuje orkiestrowym rozmachem. Najbardziej zaskakuje zamykający "In Flanders Wars". Znakomite zwieńczenie albumu. Ucichły gitary, głos Joakima, a także sekcja rytmiczna i nastała cisza. Chór taki wojenny buduje tutaj znakomity klimat. Coś pięknego. Oczekuje, że Sabaton wykorzysta ten patent na kolejnych płytach.

Pewnie nie jeden z fanów już dawno postawił krzyżyk na ten band. Dla jednych skończyli się na "The art of War",a dla drugich wciąż są na topie. Jedno jest pewne, ten album nie sprawi, że ktoś kto nie lubił Sabaton nagle zmieni swój stosunek. "The Great War" może za to przyciągnąć uwagę tych, którzy stracili wiarę w ten band, już dawno nie mieli kontaktu z ich muzyką. Sabaton to nie tylko słodki power metal i powrót do odkrywania historii i tematyki wojennej na nowo. To muzyka, która się nie starzeje i wciąż zachwyca. Nie ma takiego drugiego zespołu jak Sabaton. Jasne mamy kapele pokroju Civil War czy Powerwolf, ale Sabaton jest jeden. Piękna płyta, która znakomicie oddaje hołd dla okresu pierwszej wojny. Nie zawiedli i nagrali znakomity koncepcyjny album, który można postawić obok "The Art of War". Polecam!

Ocena: 9.5/10

3 komentarze:

  1. Na szczęście istnieje Civil War czy Powerwolf :). Sabaton owszem słuchałem i niestety zarówno te starsze jak i ogólnie są dla ,,tłuszczy'' ale nie dla konesera.Każdy ma prawo do oceny i uważam że panowie tworząc Civil War a opuszczając Sabatona zrobili tak dobrze jak Alex Staropolli tworząc nowe Rhapsody of Fire.Fajnie że i ci i tamci maja fanów. Sabaton porusza tematy ulubione przez ,,OBRONĘ CYWILNĄ MACIAREWICZA''- te gacie w łatki i te glany rodem z ,,Helikoptera w ogniu''.I wszystko byłoby fajnie ale są nudni jak flaki a z powera to tylko nazwa a tak ogólnie padaka. Do Civila i P-wolfa nie dorastają do pięt. Jadą na niskich pobudkach i bardzo się dziwię mojemu przyjacielowi Tommy (Rein Xeed)że dołączył do nich i oglądając ich koncert z tego roku z Rock m Ring żal się robi że jest tam jako przystawka !!!bo kładzie ich tam wszystkich swoimi umiejętnościami na łopatki, a wykazać mu się nie dali. Wiosłuje bo płacą i można się pokazać szerzej (to rozumiem)ale pokazał klasę w MAJESTICA (tylko bez bonusów) i mogą mu tylko pozazdrościć. Może dlatego trzymają go cały koncert na uboczu. Ogólnie Sabaton do wysłuchania i zapomnieć , już wolę nowy MAJESTY. POZDRAWIAM. To oczywiście moje zdanie i nie musi być zgodne z prowadzącym:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu ale bardzo czekałem na ten album. Może dlatego że poruszana jest to tematyka wielkiej wojny, która nie zwykle rzadko gości w muzyce czy literaturze. Przyznam się że przed wydaniem gry Baterfiel 1 wgryzłem się w ten temat i mocno mnie zainteresował jeśli to dobre słowo. Ale po pierwszym odsłuchu moje oczekiwania na dobry album spadły do zera. Sabaton wydał kolejny taki sobie i taki sam jak poprzednie album który mnie niestety nudzi. Sabaton kręcił mnie jeszcze przy płycie o Karolu, kolejne to już zjadanie własnego ogona. Melodie przeciętne , chórki że w moim kościele są lepsze i ogólnie nuda. Płyta taka sobie. Nie wiem czy Sabaton stać jeszcze na wydanie chociażby płyty tak dobrej jak The Art of War.Szkoda że tematyka na szóstkę a okraszona nudą i przeciętnością. To moje zdanie oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń